portal randkowy smartpage.pl
Zdjęcie na portalu randkowym
Płeć: Kobieta Imię: Nie podano Wiek:32 Wzrost: 164 Sylwetka:Nie podano Dzieci: Nie podano Wykształcenie:Nie podano Województwo: Kujawsko-pomorskie Miasto: Toruń Styl:Nie podano Mieszkam:Nie podano Szukam tutaj:Nie podano Pierwsza randka:Nie podano Znak zodiaku:Nie podano

W zasadzie byłam ciekawa czy na prawdę gdzieś, bez opłat można poznać kogoś sensownego. Na razie stwierdzam, że trzeba ponosić koszty, żeby coś się działo ;) Miło byłoby od czasu do czasu wymienić skimś korespondencję a może nie tylko...

dowcipny ironiczny nieufny odpowiedzialny optymista oryginalny przyjazny rodzinny troskliwy uczciwy wiarygodny wrażliwy zakręcony zawadiacki zorganizowany

coś ciekawego jakiś kabaret karaoke koleżeńskie kino od pubu do pubu ognisko spacer

Życie singla jest dość popularne w dzisiejszych czasach. Coraz więcej ludzi decyduje się na samodzielne życie, bez partnera lub partnerki. Warto jednak zwrócić uwagę, że mężczyźni często są traktowani jako "wieczni kawalerowie", co w pewien sposób stawia ich w nieco innej sytuacji niż kobiety. W poniższym artykule przyjrzymy się zaletom i wadom życia singla z perspektywy mężczyzny.

Zalety życia singla

Jedną z największych zalet życia singla jest wolność i niezależność. Mężczyzna, który żyje sam, ma pełną kontrolę nad swoim życiem. Może decydować, co robić w czasie wolnym, jak spędzać swój czas i gdzie podróżować. Nie musi się martwić o kompromisy z partnerką i może robić to, co sprawia mu przyjemność.

Kolejną zaletą jest brak presji ze strony społeczeństwa. Mężczyzna, który jest singlem, nie musi martwić się o to, co myślą o nim inni ludzie. Nie musi przejmować się stereotypami związanymi z życiem singla, jak np. to, że singiel jest "samotny" lub "nieszczęśliwy". Mężczyzna może cieszyć się swoją wolnością i swobodą, bez obawienia się, że ktoś ocenia go za jego wybory życiowe.

Wady życia singla

Jedną z największych wad życia singla jest brak wsparcia emocjonalnego. Mężczyzna, który żyje sam, może czuć się samotny i izolowany. Brak stałej towarzyszki życia, z którą mógłby dzielić swoje zainteresowania i marzenia, może prowadzić do uczucia pustki i osamotnienia.

Kolejną wadą jest brak stabilności. Mężczyzna, który jest singlem, może czuć się niepewny co do przyszłości i nie wiedzieć, co przyniesie mu przyszłość. Może też brakować mu poczucia stabilizacji emocjonalnej i finansowej, które często wynika z bycia w związku.

Podsumowanie

Życie singla ma swoje zalety i wady, zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet. Dla mężczyzn, którzy wybierają samodzielne życie, największymi zaletami są wolność i niezależność. Mężczyźni mogą robić to, co chcą i nie muszą się martwić o presję ze strony innych ludzi. Jednakże, życie singla może być również trudne i prowadzić do uczucia samotności i niepewności co do przyszłości.

Istnieje moment, w którym serce zaczyna bić szybciej, myśli koncentrują się wokół jednej osoby, a rzeczywistość nabiera intensywniejszych barw. Zakochanie – to słowo, które budzi w ludziach emocje tak silne, że trudno je racjonalnie opisać. Wydaje się, że to uczucie, które potrafi zawładnąć nami całkowicie, wyrwać z codziennej rutyny i sprawić, że świat staje się miejscem pełnym obietnic. Jednak po pewnym czasie euforia mija, namiętność ustępuje miejsca spokoju, a miejsce impulsu zajmuje stabilność. Wtedy wkracza coś, co nazywamy przywiązaniem. I to właśnie w tym momencie wiele osób zaczyna się gubić – czy to wciąż miłość, czy już tylko przyzwyczajenie?

Psychologia od dawna stara się rozróżnić te dwa stany – zakochanie i przywiązanie – bo choć na pierwszy rzut oka wyglądają podobnie, mają zupełnie inne mechanizmy, funkcje i skutki. Zakochanie jest jak ogień – intensywne, krótkotrwałe, pełne pasji. Przywiązanie przypomina raczej żar pod popiołem – ciche, stabilne, długotrwałe. Oba uczucia są potrzebne, ale każde z nich prowadzi inną ścieżką.

Zakochanie jest w dużej mierze biologiczne. W mózgu osoby zakochanej aktywują się obszary odpowiedzialne za nagrodę, przyjemność i uzależnienie. Uwalniane są neuroprzekaźniki, takie jak dopamina, serotonina czy noradrenalina, które sprawiają, że czujemy euforię, ekscytację, obsesję myśli o drugiej osobie. Zakochanie przypomina zatem uzależnienie – nieprzypadkowo niektórzy badacze porównują je do działania kokainy. W tym stanie ludzie widzą ukochaną osobę przez pryzmat ideału, ignorując jej wady i racjonalne przesłanki.

W tym okresie często tracimy dystans. Każdy uśmiech ukochanej osoby wydaje się czymś magicznym, każdy gest nabiera znaczenia. To faza, w której myślimy bardziej sercem niż rozumem, w której dominują emocje, instynkt i pożądanie. Zakochanie ma w sobie coś z szaleństwa – nie bez powodu literatura i sztuka od wieków przedstawiają zakochanych jako postacie rozdarte między euforią a cierpieniem.

Ale zakochanie nie może trwać wiecznie. Mózg nie jest w stanie utrzymać tak intensywnego stanu emocjonalnego przez długi czas. Z biologicznego punktu widzenia to naturalny mechanizm – po okresie euforii, który trwa średnio od kilku miesięcy do dwóch lat, układ nerwowy zaczyna się stabilizować. Wtedy do głosu dochodzi inny rodzaj więzi – przywiązanie.

Przywiązanie to już nie fala emocji, lecz ocean spokoju. To uczucie, które rozwija się z czasem, gdy poznajemy drugą osobę w codzienności – jej przyzwyczajenia, reakcje, słabości. Nie ma już miejsca na idealizację, ale pojawia się coś głębszego: zrozumienie i akceptacja. Przywiązanie to uczucie, które daje poczucie bezpieczeństwa. To dzięki niemu chcemy być obok drugiej osoby nie dlatego, że daje nam emocjonalny dreszcz, ale dlatego, że czujemy się przy niej spokojni, zrozumiani i potrzebni.

W przywiązaniu nie chodzi o ciągłą ekscytację, ale o trwałość. To ono sprawia, że pary pozostają razem mimo trudności, że potrafią przetrwać kryzysy i codzienność. Niektórzy mylą je z rutyną, ale to błąd. Przywiązanie nie oznacza braku emocji – to raczej ich dojrzała forma. W miejscu, gdzie kiedyś była euforia, pojawia się zaufanie, lojalność i ciepło.

Psychologowie zauważają, że zakochanie i przywiązanie nie są przeciwieństwami – jedno może prowadzić do drugiego. Zakochanie często jest początkiem, zapalnikiem, impulsem, który łączy ludzi. Ale to przywiązanie decyduje o tym, czy związek przetrwa. Bez niego uczucie gaśnie tak szybko, jak się pojawiło.

Problem polega na tym, że współczesna kultura często gloryfikuje zakochanie, a nie przywiązanie. Filmy, piosenki i powieści skupiają się na emocjach pierwszych miesięcy – na pożądaniu, fascynacji, namiętności. Rzadko pokazują to, co dzieje się później – cichą, codzienną miłość, która nie potrzebuje fajerwerków, by być prawdziwa. A przecież to właśnie ta druga forma uczucia jest fundamentem długotrwałych relacji.

Przywiązanie wymaga wysiłku. Nie jest czymś, co dzieje się samo. Potrzebuje czasu, zaufania i wzajemnego zaangażowania. Nie da się go osiągnąć, jeśli relacja opiera się wyłącznie na emocjach i fizyczności. W miarę jak zakochanie przemija, ludzie stają przed wyborem: albo zaczną budować coś głębszego, albo odejdą, szukając znowu tego pierwszego dreszczu. I tu pojawia się największy problem współczesnych związków – mylenie zakochania z miłością.

Wielu ludzi sądzi, że skoro nie czują już tej samej ekscytacji co na początku, to znaczy, że uczucie wygasło. Tymczasem w rzeczywistości może to być naturalny etap przejścia w coś trwalszego. Przywiązanie to nie koniec miłości – to jej dojrzała forma. Ale by ją zrozumieć, trzeba dojrzeć emocjonalnie.

Gdy euforia zakochania powoli ustępuje, a rzeczywistość zaczyna przypominać rytm codziennych obowiązków, wiele osób doświadcza rozczarowania. To moment, w którym zderzamy się z prawdziwą osobą, a nie z jej wyidealizowanym obrazem. Zaczynamy dostrzegać wady, różnice, niedoskonałości. Właśnie wtedy rodzi się pytanie: czy to nadal miłość, czy tylko przywiązanie?

To, co czujemy w tym okresie, nie jest ani jednym, ani drugim w czystej postaci. To proces transformacji. Zakochanie, oparte na biologicznych impulsach, musi ustąpić miejsca więzi budowanej na świadomości, zaufaniu i wspólnych doświadczeniach. Miłość nie znika – zmienia tylko swój kształt. Z namiętnego ognia staje się żarem, który daje ciepło, ale nie parzy.

Z neurobiologicznego punktu widzenia, w fazie przywiązania aktywne są inne substancje chemiczne niż w okresie zakochania. Zamiast dopaminy, która odpowiada za euforię, pojawia się oksytocyna i wazopresyna – hormony odpowiedzialne za poczucie bliskości, bezpieczeństwa i więzi. To dzięki nim czujemy, że „znamy” drugą osobę i że możemy jej ufać. Zakochanie to ekscytacja nowością, przywiązanie – komfort znajomości.

Jednak przywiązanie ma też swoją ciemniejszą stronę. Czasem może przerodzić się w zależność emocjonalną, w lęk przed utratą, w potrzebę kontroli. Wtedy nie jest już zdrowym fundamentem miłości, ale więzieniem, w którym obie strony czują się uwięzione. Prawdziwe przywiązanie nie opiera się na strachu, lecz na wolności – na wyborze bycia z drugą osobą, mimo że można by odejść.

W miłości dojrzałej przywiązanie nie zabija pasji, ale ją stabilizuje. Nie chodzi o to, by emocje zgasły, lecz by nie były już destrukcyjną siłą. W zdrowym związku zakochanie i przywiązanie współistnieją – pierwsze daje ogień, drugie daje tlen. Bez jednego płomień gaśnie, bez drugiego spala się zbyt szybko.

Często mówi się, że zakochanie jest ślepe, a miłość widzi wszystko. I coś w tym jest. Kiedy się zakochujemy, patrzymy przez pryzmat emocji, widząc tylko to, co chcemy zobaczyć. Ale gdy przywiązanie się rozwija, zaczynamy widzieć całą osobę – z jej zaletami i wadami. To dopiero wtedy możemy naprawdę wybrać, czy chcemy z nią być. Bo miłość to nie impuls, lecz decyzja.

Zakochanie mówi: „nie mogę bez ciebie żyć”, przywiązanie mówi: „chcę z tobą żyć”. Pierwsze jest potrzebą, drugie – wyborem. W pierwszym dominuje pragnienie posiadania, w drugim – pragnienie współistnienia. I choć jedno może być początkiem drugiego, tylko przywiązanie tworzy przestrzeń, w której miłość może rosnąć.

Zrozumienie różnicy między tymi dwoma uczuciami ma ogromne znaczenie w budowaniu relacji. Wiele rozstań, zdrad czy frustracji wynika właśnie z tego, że ludzie nie potrafią zaakceptować przejścia z fazy zakochania do fazy przywiązania. Gdy emocje cichną, wydaje im się, że coś się skończyło, tymczasem dopiero wtedy zaczyna się prawdziwa bliskość.

Niektórzy całe życie gonią za stanem zakochania, uzależniają się od emocjonalnych uniesień, skaczą z relacji w relację, szukając kolejnej dawki dopaminy. Ale każda taka historia kończy się podobnie – chwilową euforią i pustką. Przywiązanie wymaga odwagi, bo oznacza konfrontację z rzeczywistością, z własnymi lękami, z niedoskonałościami drugiego człowieka. Ale właśnie tam, w tej codzienności, kryje się prawdziwa miłość.

Miłość to nie tylko motyle w brzuchu. To także wspólne milczenie po kłótni, wspólne śniadania, troska w chorobie, zaufanie, które przetrwa próbę czasu. To zdolność do pozostania nawet wtedy, gdy emocje nie są już tak gwałtowne jak kiedyś. Bo w miłości nie chodzi o to, by zawsze czuć to samo – chodzi o to, by chcieć być razem mimo zmian.

Zakochanie i przywiązanie to dwie drogi prowadzące do tego samego celu – zrozumienia, czym naprawdę jest bliskość. Jedno rozpala serce, drugie daje mu spokój. I choć często je mylimy, to właśnie dzięki temu uczymy się, czym jest prawdziwa dojrzałość emocjonalna. Bo tylko ten, kto potrafi przejść przez ogień zakochania i znaleźć w nim spokój przywiązania, wie, co znaczy naprawdę kochać.

Jak poderwać dziewczynę ? Niestety, nie ma na to określonych reguł chociaż znajdą się tacy, którzy stosują zawsze takie same "sztuczki" i co któraś da się na nie złapać - statystycznie przecież nawet 1/10 kobiet bezpośrednio zapytana o "przygodę" zgodzi się na to, nie wiem gdzie ale gdzieś znajdował się takie badania. Często więc mężczyźni na portalu randkowym wysyłają np. 200 takich samych wiadomości do każdej kobiety licząc, że któraś z pewnością zainteresuje się "wypocinami". Być może jest to jakiś skuteczny pomysł, ale raczej nie polecamy takowego traktowania Pań. W końcu one również są ludźmi i taki gotowiec bardzo rzadko potrafi zainteresować kobietę bo po prostu widać, że wiadomość jest przygotowana i wysyłana do setek kobiet - a skoro nie miałeś nawet chwili aby dodać coś od siebie, to najwidoczniej albo jesteś desperatem albo liczysz na szybki numerek. Tak czy owak, jak więc to zrobić? Przede wszystkim nie piszcie baaaardzo wyszukanych wiadomości. Zwroty typu "wyglądasz jak księżniczka", "czy bolało jak spadałaś z nieba" itp. treści są już tak oklepane ... poważnie, nie warto. Jeśli interesuje Wasz jakaś kobiet spróbujcie znaleźć w niej coś szczególnego, w wyglądzie, opisie, zainteresowaniach - tylko również nie proponujcie od razu "to co idziemy do kina" jeśli kobieta wpisała, że lubi oglądać filmy. Może w pierwszej kolejności zaryzykujcie i wyskoczcie z jakimś cytatem z filmu, ale troszkę mocniej - a masz jakiegoś ulubionego reżysera? To pytanie nie tylko może zainteresować ale może wymagać odrobiny wysiłku aby nie wyjść na "blondynkę" i poszukania reżysera jej ulubionych filmów. Jeśli odpisze, pierwsze lody przełamane ... zależało ... więc czytam o reżyserze, możemy obejrzeć jakiś jego najlepszy film lub nawet mniej znany i porozmawiać na ten właśnie temat - przecież to internet, wiadomość nie musi zostać odpisana po 5 minutach , a nawet nie powinna...