portal randkowy smartpage.pl
Zdjęcie na portalu randkowym
Zdjęcie na portalu randkowym
Płeć: Mężczyzna Imię: Nie podano Wiek:49 Wzrost: 176 Sylwetka:Nie podano Dzieci: Nie podano Wykształcenie:Nie podano Województwo: Śląskie Miasto: Będzin Styl:Nie podano Mieszkam:Nie podano Szukam tutaj:Nie podano Pierwsza randka:Nie podano Znak zodiaku:Nie podano

Troche zwariowany , troche romantyk , nie interesuja mnie przygody

amory coś ciekawego filmik u Ciebie filmik w domu jakiś koncert spacer wypad poza miasto wypad w góry

By mieć pewność, że malując się, jak najlepiej ukazuje się swoje piękno, warto choć jeden raz skorzystać z usług w tym zakresie. Profesjonaliści mają wiedzę, jak najlepiej ukazać urodę, wybierając odpowiedni makijaż dla danej kobiety. Taką usługę oferują salony piękności. Także te wszelkie miejsca, gdzie pracują makijażystki, czyli osoby specjalizujące się w urodzie, malowaniu i kosmetykach. Zazwyczaj, jeśli już znajdzie się najlepszy dla siebie, to metodą prób i błędów. Nie jest to optymalna metoda, bo błąd to przecież mniej piękny wygląd, niż można by było uzyskać. I bywa też, że nie koryguje się go, ale ciągle robi taki sam makijaż i sięga po te same rozwiązania. Jeszcze do dobrych rezultatów mogą dojść kobiety, które sporo się malują i eksperymentują przy tym. Inne mogą powielać błędy, bo malując się sporadycznie i ciągle tak samo nie mają porównania, które wskazałoby im, że można wyglądać lepiej. Dlatego warto wybrać się do makijażystki, która z łatwością dobierze sposób malowania dla każdej kobiety, taki, który wydobędzie jej naturalne piękno i zatuszuje pewne niedoskonałości urody. Trzeba do tego dobrze znać typy urody, wiedzieć, jakie są im polecane barwy. Trzeba też mieć wyczucie i dobrą ogólną wiedzę o robieniu makijażu. Makijaż wykonany przez profesjonalistkę będzie doskonały i doskonale będzie się dzięki niemu wyglądać. By móc wyglądać jak najpiękniej każdego dnia, warto zapamiętać jej rady.

Znasz to uczucie? Spotykasz kogoś, kto wydaje się mieć wszystko: urok, inteligencję, tajemniczość. Jest jednak jeden problem – jest emocjonalnie nieuchwytny. Jego uwagę trzeba zdobywać, jego przychylność wymaga wysiłku, a jego serce wydaje się twierdzą nie do zdobycia. I paradoksalnie, im bardziej jest niedostępny, tym silniejsza staje się twoja fascynacja. Myślisz o nim non-stop, analizujesz każde słowo, każde spojrzenie. To, co w zdrowym związku byłoby czerwonym światłem, tutaj staje się paliwem dla obsesji. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego ludzki umysł, zamiast kierować się ku tym, którzy są gotowi na miłość, tak często brnie w emocjonalne pułapki, w których nagrodą jest cierpienie? Odpowiedź tkwi w głęboko zakorzenionych mechanizmach psychologicznych, które splatają nasze najwcześniejsze doświadczenia z neurochemią mózgu, tworząc niebezpieczną alchemię pragnienia.

Aby zrozumieć ten fenomen, musimy cofnąć się do źródła – do naszej pierwszej relacji, jaką była więź z opiekunem. Jeśli opiekun był niekonsekwentny – raz czuły i dostępny, a raz chłodny lub nieobecny – dziecko uczy się fundamentalnej lekcji: miłość jest nieprzewidywalna. Aby ją zdobyć, trzeba się starać. Ta dynamika tworzy w mózgu ścieżkę neuronalną, która utrwala się jako schemat: „Pragnienie = Wysiłek = Nagroda”. Dla takiego dziecka, a później dorosłego, stabilna, przewidywalna miłość może wydawać się… nudna. Pozbawiona tego intensywnego cyklu napięcia i ulgi, który towarzyszy zdobywaniu czyjejś uwagi. Osoba niedostępna emocjonalnie staje się żywym ucieleśnieniem tego schematu. Jej chłód wywołuje bolesne napięcie (deficyt), a każdy drobny gest życzliwości – przysłowiowy „okruch” – staje się intensywną nagrodą, uwalniającą w mózgu dopaminę, neuroprzekaźnik odpowiedzialny za motywację i poszukiwanie nagrody. To nie jest miłość. To nałóg.

Na poziomie neurobiologii, ten proces przypomina mechanizm hazardu. Gracz przy maszynie nie wie, kiedy wypadnie wygrana. Ta niepewność, ta zmienność harmonogramu nagradzania, jest niezwykle skuteczna w utrzymywaniu zaangażowania. Osoba niedostępna działa na tej samej zasadzie. Jej nieprzewidywalność – czasem ciepły SMS, a potem dni ciszy – utrzymuje nas w stanie ciągłej czujności i nadziei. Mózg, zalany dopaminą za każdym razem, gdy otrzymamy ten „okruch”, uczy się: „Poszukiwanie tej osoby = potencjalna nagroda”. System nagrody jest aktywowany nie przez samą osobę, ale przez akt jej zdobywania. Gdyby ta osoba nagle stała się w pełni dostępna i oddana, magia pryska. Niepewność znika, a wraz z nią ten intensywny, choć wyniszczający, rollercoaster emocji. Nagroda traci na wartości, ponieważ nie wymaga już wysiłku.

Kolejnym potężnym czynnikiem jest projekcja. Osoba niedostępna jest często pustym ekranem, na który rzutujemy nasze najgłębsze fantazje i niespełnione potrzeby. Ponieważ tak mało o niej wiemy (bo się nie otwiera), możemy sobie wyobrazić, że jest idealna – że posiada wszystkie te cechy, których brakuje nam samym lub których pragniemy w partnerze. Ona nie jest sobą. Staje się symbolem – wyidealizowanym wybawcą, który, gdy tylko uda nam się go „zdobyć”, uleczy wszystkie nasze rany i uczyni nas wreszcie kompletnymi. To iluzja, ale niezwykle potężna. Prawdziwy, dostępny człowiek, ze swoimi wadami, słabościami i codziennymi nudami, nie ma szans w konkurencji z tym fantazyjnym, doskonałym bytem.

Nie bez znaczenia jest też kwestia poczucia własnej wartości. Dla osoby, która głęboko w sobie wątpi w swoją wartość, zdobycie kogoś niedostępnego może wydawać się ostatecznym potwierdzeniem, że jest się kimś wyjątkowym. Myślimy: „Skoro udało mi się zdobyć uwagę kogoś, kogo nikt inny nie mógł mieć, to musi to znaczyć, że jestem naprawdę wartościowy”. To zewnętrzna lokacja poczucia własnej wartości. Nasza samoocena staje się zakładnikiem czyjejś kapryśnej uwagi. To niebezpieczna gra, w której im bardziej nas odtrącają, tym bardziej czujemy się mali, i tym silniejsza staje się nasza determinacja, by zdobyć ich uznanie, by udowodnić sobie (i światu), że jednak jesteśmy warci miłości. To błędne koło, w którym odrzucenie nie zniechęca, a tylko napędza pragnienie.

Wreszcie, istnieje czynnik, który można nazwać „urokiem trudności”. W kulturze masowej, od romantycznych ballad po dramaty filmowe, miłość jest często przedstawiana jako walka, jako coś, na co trzeba „zasłużyć”, co trzeba „zdobyć”. Spontaniczna, wzajemna i łatwa relacja jest postrzegana jako mniej romantyczna, mniej „epicka” niż ta pełna przeszkód i cierpienia. Jesteśmy kulturowo warunkowani, by wierzyć, że to, co przychodzi z trudem, musi być więcej warte. Osoba niedostępna idealnie wpasowuje się w ten narracyjny schemat „walki o miłość”, nadając naszemu życiu poczucie dramaturgii i celu, nawet jeśli jest to cel iluzoryczny i destrukcyjny.

Wyjście z tej matni wymaga bolesnej, ale wyzwalającej świadomości. Musimy zadać sobie pytanie: „Czy kocham tę osobę, czy kocham dramat i intensywność, która jej towarzyszy? Czy kocham ją, czy kocham wyzwanie i poczucie triumfu, które odczuwam, gdy uda mi się zdobyć jej odrobinę uwagi?”. Musimy odróżnić miłość od obsesji. Miłość chce dobra drugiej osoby, kwitnie w atmosferze wzajemności i bezpieczeństwa. Obsesja chce posiadać, karmi się niepewnością i cierpieniem.

Kluczem do uwolnienia się jest przeniesienie energii z zewnątrz do wewnątrz. Zamiast szukać potwierdzenia swojej wartości w oczach niedostępnej osoby, musimy zbudować je w sobie. Inwestować w relacje, które są wzajemne i zdrowe, nawet jeśli początkowo wydają się mniej „ekscytujące”. Zrozumieć, że spokój nie jest nudą, a wolnością. A najtrudniejsze: pogodzić się z tym, że prawdziwa miłość nie wymaga walki. Pojawia się tam, gdzie dwa wolne serca spotykają się nie po to, by się dopełniać, ale by dzielić się swoją pełnią. I choć droga do takiej miłości może wymagać konfrontacji z naszymi najgłębszymi ranami i schematami, to prowadzi do celu, który jest wart każdego wysiłku – do relacji, która dodaje nam skrzydeł, zamiast je podcinać.

W dzisiejszym świecie o przyjaźni mówi się niewiele.
Poszczególne relacje międzyludzkie schodzą na coraz to dalszy plan.
W obecnych czasach, styl życia koncentruje się głównie na tym co można mieć i kim można być.
Nieważne za jaką cenę.



Przyjaźń rodzi się już na podwórku. Mamy kolegów, koleżanki, z którymi bawimy się w piaskownicy.
Przyjaźnie nawiązują się w przedszkolach, potem w szkołach.
Niekiedy trwają przez całe dorosłe życie.
Przyjaciół poznajemy wówczas, gdy dociera do nas, że w ich towarzystwie czujemy się najlepiej.
Razem spędzamy czas.
W towarzystwie przyjaciół, śmiejemy się, płaczemy, wzruszamy, cieszymy się, wzajemnie motywujemy.
Przyjaźń jest radością duszy.
Przyjaciele mogą nie widzieć się latami, ale rozłąka wbrew pozorom nie jest w stanie zniszczyć relacji przyjacielskich a wręcz przeciwnie, jest w stanie ją jeszcze bardziej umocnić.
Przyjaciele dają nam swój czas.
Poświęcają nam też swoją uwagę. Wspierają nas w trudnych chwilach.
Przyjaźń jest uzupełnieniem miłości.
Uczucie to jest formą miłości, pozbawioną aspektu seksualnego.
Przyjaźń łączy najczęściej osoby tej samej płci.
Bardzo często w przyjaźń między osobami odmiennej płci, włączany jest aspekt seksualny.
Dość często relacje przyjacielskie między kobietą a mężczyzną, przeradzają się w związki.
Przyjaźń nadaje sens naszemu życiu. Podobnie jak miłość.
Czym jest więc prawdziwa przyjaźń?
W dzisiejszym świecie o takową jest coraz trudniej.



Ludzie lubią udawać przyjaciół, w celu osiągnięcia konkretnych korzyści.
Często odbija się emocjonalnie na wykorzystanych w ten sposób osobach.
Prawdziwa przyjaźń nie patrzy na to co masz, czy jesteś bogaty czy biedny.
Prawdziwa przyjaźń patrzy na to jakim jesteś człowiekiem.