portal randkowy smartpage.pl
Płeć: Mężczyzna Imię: Piotr Wiek:58 Wzrost: 177 Sylwetka:Normalna Dzieci: Posiadam Wykształcenie:Średnie Województwo: Śląskie Miasto: Zabrze Styl:Normalny Mieszkam:Sam/a Szukam tutaj:Nowych znajomości Pierwsza randka:Spontanicznie na spotkaniu Znak zodiaku:Lew

NaszSzukam Pani Portal Randkowy Czeka Na Opis Osoby na Portalu

ambitny całuśny cieply cierpliwy czarujący delikatny dowcipny dyskretny empatyczny inteligentny kochający miły namiętny odpowiedzialny przyjacielski przyjazny punktualny romantyczny rozważny rzetelny słodziutki śmiały tajemniczy towarzyski uczciwy uprzejmy uważny wiarygodny wrażliwy wyluzowany zdecydowany zorganizowany

Czy chemia może powstać przez internet? To pytanie, które zadaje sobie niemal każdy, kto kiedykolwiek próbował nawiązać głębszą więź poprzez ekran komputera czy smartfona. Tradycyjnie pojęcie „chemii” kojarzy nam się z nieuchwytną, fizyczną iskrą, która przeskakuje między dwojgiem ludzi w jednej chwili, gdy ich spojrzenia się spotkają, dłonie przypadkiem się zetkną, a w powietrzu wyczuwalne jest napięcie. To doświadczenie zmysłowe, niemal zwierzęce, które trudno sobie wyobrazić w świecie zredukowanym do tekstu, zdjęć i może czasem głosu. A jednak, coraz więcej osób deklaruje, że doświadczyło silnego, emocjonalnego pociągu do kogoś, kogo najpierw poznały w przestrzeni cyfrowej, a dopiero potem w realnej. Co na ten temat mówią badania psychologiczne? Okazuje się, że proces powstawania więzi i atrakcji online jest nie tylko możliwy, ale często podlega innym, ciekawym mechanizmom, które mogą nawet sprzyjać tworzeniu się głębszej, bardziej intelektualnej formy „chemii”. Psychologia relacji zdaje się sugerować, że to, co potocznie nazywamy chemią, wcale nie jest jednorodnym zjawiskiem. Składa się na nie zarówno pobudzenie fizjologiczne, jak i emocjonalne zaangażowanie, intelektualna fascynacja oraz poczucie podobieństwa i wzajemnego zrozumienia. Te ostatnie składniki mogą znakomicie rozwijać się w środowisku online, a w niektórych przypadkach nawet intensywniej niż podczas tradycyjnego, pierwszego spotkania w zatłoczonym barze. Kluczowym pojęciem jest tutaj „wiązanie się poprzez ujawnianie siebie” – proces, w którym stopniowo i wzajemnie dzielimy się osobistymi informacjami, myślami i uczuciami. W realnym świecie, zwłaszcza na początku znajomości, proces ten bywa hamowany przez zakłopotanie, presję czasu czy rozpraszające bodźce zewnętrzne. W przestrzeni platform do nawiązywania relacji tempo i głębia tych wynurzeń często są większe. Badania, takie jak te klasyczne autorstwa psychologów Sphenera i Keislera, wskazują na zjawisko „hiperpersonalnej” komunikacji online. Polega ono na tym, że w warunkach ograniczonej liczby sygnałów (brak wyglądu, mimiki, tonu głosu w czysto tekstowej komunikacji), nadawca i odbiorca idealizują się nawzajem. Odbiorca buduje w umyśle pozytywny, często dopasowany do własnych pragnień, obraz rozmówcy na podstawie tego, co ten pisze. Nadawca zaś, mając więcej czasu na przemyślenie i skonstruowanie wypowiedzi, może prezentować swoją najlepszą, najciekawszą wersję. To swoiste „przeprojektowanie siebie” w interakcji może prowadzić do powstania silnego poczucia więzi i fascynacji, które można interpretować jako chemię intelektualną lub emocjonalną. Co ważne, ten proces bywa bardziej kontrolowany i intencjonalny niż spontaniczna wymiana zdań przy pierwszym spotkaniu, co dla osób nieśmiałych lub ceniących głębszą rozmowę może być środowiskiem wręcz idealnym do rozpalania iskry zainteresowania.

Mechanizm ten ma jednak swoje drugie, ciemniejsze dno, które również jest przedmiotem badań. Powstałe w ten sposób poczucie bliskości i chemii może być iluzoryczne, oparte na projekcji i fantazji, a nie na realnym poznaniu całościowej osoby, z jej niedoskonałościami i codziennymi nawykami. Psychologowie ostrzegają przed zjawiskiem „premature intimacy” – przedwczesnej intymności, gdzie bardzo szybko, pod wpływem intensywnych, tekstowych wynurzeń, ludzie deklarują sobie głębokie uczucie, nie mając żadnego punktu odniesienia co do zachowania drugiej strony w rzeczywistości. Czy zatem chemia online jest nieprawdziwa? Nie do końca. Można ją raczej opisać jako chemię innego rodzaju, skupioną na innych modalnościach. W świecie rzeczywistym pierwsze wrażenie opiera się w ogromnej mierze na atrakcyjności fizycznej, zapachu, dźwięku głosu, mowie ciała – czynnikach, które aktywują prymitywne ośrodki w mózgu związane z pociągiem. W świecie online, zwłaszcza na początku tekstowej komunikacji, pierwsze wrażenie budowane jest na podstawie sposobu wysławiania się, poczucia humoru, inteligencji, wrażliwości, podobieństwa wartości i poglądów. Chemia, która tu powstaje, jest chemią umysłu i osobowości. Badania z zakresu psychologii ewolucyjnej i społecznej potwierdzają, że długoterminowa satysfakcja z związku jest silniej skorelowana z podobieństwem wartości i wzajemnym szacunkiem niż z samym tylko początkowym, fizycznym pociągiem. W tym kontekście serwisy umożliwiające poznawanie nowych ludzi mogą działać jak filtr, który najpierw pozwala na poznanie tych głębszych warstw, a dopiero potem wprowadza element fizyczności. Co ciekawe, samo oczekiwanie i wyobrażanie sobie drugiej osoby na podstawie tych głębszych rozmów może potem, podczas pierwszego spotkania, wzmocnić odczuwanie tradycyjnej chemii fizycznej. Mózg, który już związał pozytywne emocje i podniecenie z daną osobą, może „przepisać” te odczucia na reakcję fizjologiczną podczas realnego spotkania. To zjawisko jest podobne do efektu, który obserwujemy, gdy zakochani się w kimś przez długą korespondencję – listy miłosne z dawnych epok są tego doskonałym przykładem. Współczesne aplikacje randkowe stały się po prostu nowym medium dla tego starożytnego zjawiska.

Wielu badaczy zastanawia się jednak, czy ten rodzaj chemii przetrwa próbę spotkania twarzą w twarz. Kluczowym momentem jest tu pierwsze spotkanie offline, które w psychologii relacji internetowych bywa nazywane „testem rzeczywistości”. To moment, w którym dwie, już zazwyczaj silnie ze sobą emocjonalnie związane online, osoby muszą skonfrontować swój wyidealizowany obraz z rzeczywistym, wielowymiarowym człowiekiem. Badania, jak chociażby te prowadzone przez Nicolasa Epleya z Uniwersytetu Chicago, pokazują, że ludzie mają tendencję do znacznego niedoceniania tego, jak bardzo osobowość i charakter drugiego człowieka są czytelne oraz atrakcyjne w bezpośrednim spotkaniu, nawet po wstępnej, tekstowej znajomości. Okazuje się, że chemia zbudowana online nie znika po spotkaniu, ale podlega transformacji. Jeśli fizyczna obecność i bezpośrednia interakcja potwierdzają obraz wyłaniający się z rozmów – to znaczy, jeśli osoba jest spójna w swoich zachowaniach, a jej wygląd i sposób bycia, choć oczywiście nieidealny, jest zasadniczo zgodny z wyobrażeniem – wówczas chemia online może się spotęgowac, przekształcając w pełniejszą, bardziej kompleksową więź. Iskra intelektualna otrzymuje wtedy paliwo zmysłowe. Problem i potencjalny kryzys pojawia się wtedy, gdy występuje duża rozbieżność. Na przykład, gdy osoba w rzeczywistości jest wycofana, podczas gdy w tekście była bardzo otwarta, lub gdy całkowicie ignoruje podstawowe zasady higieny czy szacunku, o których wcześniej pięknie pisała. Wtedy chemia online może gwałtownie wyparować, pozostawiając po sobie poczucie rozczarowania i oszustwa. Dlatego psychologowie podkreślają, że choć głębokie więzi mogą narastać online, to dla rozwoju pełnej, romantycznej relacji niezbędne jest jak najszybsze przeniesienie jej do świata rzeczywistego. Chemia internetowa jest jak roślina kiełkująca w kontrolowanych warunkach hydroponicznych – może być silna i zdrowa, ale aby zakwitła i wydała owoce, musi zostać przesadzona do prawdziwej gleby, ze wszystkimi jej nieprzewidywalnymi czynnikami.

W kontekście komunikacji głosowej i wideo, które stały się standardem w wielu internetowych poszukiwaniach towarzysza życia, proces tworzenia chemii znów się komplikuje i upodabnia do warunków rzeczywistych. Wideorozmowa przywraca bowiem część kluczowych składowych pierwszego wrażenia: ton głosu, tempo mówienia, śmiech, mimikę twarzy, choć nadal w ograniczonym, dwuwymiarowym formacie. Badania nad komunikacją niewerbalną potwierdzają, że nawet taka forma kontaktu dostarcza mózgowi ogromnie ważnych danych społecznych. Możemy ocenić czyjś szczery uśmiech (zaangażowanie mięśni wokół oczu), wykryć nerwowość po drżeniu głosu, czy poczuć sympatię po otwartej postawie ciała. Chemia, która może powstać podczas dobrej, swobodnej rozmowy wideo, jest już wielowymiarowa – łączy w sobie element intelektualny (treść rozmowy) z emocjonalnym (ton, ekspresja) i nawet w pewnym stopniu wizualnym. To ważny krok ewolucyjny w kierunku zmniejszenia luki między światem online a offline. Co jednak z samym fizycznym pożądaniem, które jest tak istotnym składnikiem romantycznej chemii? Czy może ono powstać wirtualnie? Odpowiedź psychofizjologii jest zaskakująco twierdząca. Pobudzenie seksualne i uczucie pożądania mogą być wygenerowane przez wyobraźnię, stymulowaną słowem pisanym, głosem, a nawet określonymi rodzajami interakcji online. Literatura erotyczna od wieków jest tego dowodem. W kontekście randkowania online, flirt, dwuznaczne rozmowy, a nawet wspólne oglądanie filmu przez platformę streamingową przy włączonym czacie głosowym, mogą wywołać silne pobudzenie i poczucie intymności. Jest to jednak pożądanie silnie skoncentrowane na umyśle i wyobraźni, a nie na bezpośredniej, fizycznej obecności. Jego trwałość i zdolność do przekształcenia się w satysfakcjonującą fizyczną relację ponownie zależą od późniejszej, realnej kompatybilności. Wnioski z badań są więc dość jednoznaczne: chemia zdecydowanie może powstać przez internet. Jest to jednak specyficzny rodzaj chemii, który może być niezwykle intensywny i głęboki, ponieważ opiera się na poznaniu wewnętrznego świata drugiej osoby, często z pominięciem powierzchownych, dystrakcyjnych bodźców. To jednocześnie chemia bardziej krucha, podatna na rozczarowanie, jeśli nie zostanie odpowiednio zweryfikowana w rzeczywistości. Dla współczesnego człowieka, szukającego więzi w cyfrowym świecie, zrozumienie tej dynamiki jest kluczowe. Pozwala cieszyć się iskrą, która przeskakuje przez czat, ale też zachować zdrowy rozsądek i pamiętać, że pełnia ludzkiej relacji wymaga spotkania nie tylko umysłów, ale i ciał, w tym samym miejscu i czasie.

Słyszy się często, że życie to ciągła walka i zmagania oraz że trzeba się ostro namęczyć, żeby w ogóle coś mieć i osiągnąć. Czasami bywa i gorzej, ponieważ bardzo często ludzie postrzegają samo życie jako jedno wielkie pole bitwy. W ich wyobrażeniach jawi się ono niczym pejzaż bitewny – czyli jeden wielki chaos i zgiełk. Ile jednak prawdy kryje się w tym, że w życiu chodzi o to, żeby zmagać się z nim samym?


W wielu przypadkach to sami ludzie kreują takie sytuacje, w których o wszystko walczą. I to jest a fakt, a nie teoria. Nie zdają sobie przy tym sprawy z tego, iż życie nie powstało po to, żeby się z nim zmagać tylko po to, żeby być i cieszyć się nim. Zmagania wymyślili ludzie – to jest właśnie wynalazek ludzkości.


Walka od zarania dziejów trwa praktycznie we wszystkich dziedzinach naszego życia. Od samego początku istnienia gatunku ludzkiego widoczna jest walka o wszystko. Nie ma chyba takiej sfery ludzkiego życia, w której by ona nie występowała. Ludzie walczą i konkurują o wszystko. I to jest główną przyczyną, dlaczego życie wygląda jak jedno wielkie pole bitwy.
Taki typ podejścia – wpisany jako norma w postępowaniu – niestety wiele pożytku nie przynosi. Ludzie tak przyzwyczaili się do tego, że nie wyobrażają sobie życia bez nieustannej walki o cokolwiek. Człowiek nie widzi innych możliwości i rozwiązań, zmagając się nie tylko z okolicznościami, lecz również z samym sobą. To zawsze tworzy frustrację, złość i niezadowolenie. Wyżywanie się na samym sobie nie pomoże, a z całą pewnością pogorszy jeszcze i tak paskudny już stan. Zupełnie inną sprawą jest tworzenie zamiast konkurowania i wydzierania wszystkiego innym.


„Musisz pozbyć się myśli o rywalizacji. Jesteś po to, by tworzyć, a nie rywalizować z tym, co zostało już stworzone”.
- Wallace D. Wattles


Ta jakże błyskotliwa myśl, którą zaprezentował Wallace D. Wattles, ma bardzo duże znaczenie. Przede wszystkim zwraca uwagę na akt kreacji w życiu zamiast rywalizacji. Jeśli faktycznie ktoś ma zamiar coś mieć i coś osiągnąć to niech po prostu to stworzy. Żeby lepiej wyjaśnić, jaką siłę ma kreacja, a jak słabe z perspektywy czasu okazuje się wywalczenie sobie czegoś siłą, można przyjrzeć się czemuś interesującemu. Spójrz np. na wszystkie imperia, które powstawały w przeszłości. Wszystkie one powstały w wyniku wywalczenia i wydarcia innym ludziom i ich krajom ziem i dóbr. Gdzie teraz są te imperia? Ile lat przetrwały? Najczęściej niewiele. Pojawiały się i znikały. Są obecne tylko na kartach i mapach historii. A teraz dla odmiany przyjrzyjmy się żarówce Edisona. Stworzona poprzez kreatywność i pomysłowość, nie poprzez konkurencję i walkę, przetrwała wiele lat i przetrwa jeszcze więcej, służąc miliardom ludzi na świecie. Ciekawe, racja?


Imperia i żarówka mogą wydawać się na pierwszy rzut oka niebyt sensownym połączeniem w celu wyjaśnień, w czym rzecz. Jednak jest w tym głębszy sens. Powyższe przykłady ukazują różnice między walką a kreatywnością. I jak się okazuje, kreatywność zawsze wygrywa – i o ironio – bez walki. O czym to mówi? Jeśli faktycznie coś Ci się marzy, niech to będzie np. udany związek, rodzina, biznes, stworzenie muzyki lub książki, udanie się w podróż albo zrobienie innej rzeczy opartej na pasji i kreatywności to będzie miała ona większą wartość, jeśli faktycznie zostanie stworzona, a nie wywalczona. Zapewne będzie to rozsądniejszym rozwiązaniem, albowiem jest to czyste, niczym nieskażone tworzenie – tak można byłoby to określić.


„Kreuj, zamiast walczyć”


Masz wszelkie możliwości do stworzenia życia takiego, jakiego pragniesz i nie musisz czegokolwiek osiągać, tratując innych – jak to ogólnie się w społeczeństwie przyjęło. Zajmij się tworzeniem. Dlaczego? To już wiesz, ponieważ kreowanie jest o wiele radośniejszym procesem. Walka jest czymś, co ludzie sami na siebie narzucają, chociaż w wielu przypadkach mogliby tego uniknąć. Jeśli chcesz mieć zatem lepsze życie i odnosić prawdziwe sukcesy to przestań walczyć, a zacznij kreować.

Pierwsze randki w realu z osobą poznaną w sieci mogą być ekscytujące, stresujące, ale także niebezpieczne. Bez względu na to, jak bardzo podoba nam się osoba, z którą mamy się spotkać, nie wolno nam zapominać o podstawowych zasadach bezpieczeństwa. Organizowanie takie randki to zawsze pewne ryzyko i choć może nam się wydawać, że na pewno nic złego się nie stanie, dobrze jest się zabezpieczyć.


Kiedy wychodzisz gdzieś z nieznajomym, koniecznie poinformuj o tym osobę Ci bliską. Zadbaj o to, żeby wiedziała ona, z kim i gdzie się spotykasz. Ustalcie godzinę, o której się z nią skontaktujesz, aby dać jej sygnał, że wszystko jest w porządku. Nie myśl, że wyjdziesz na przewrażliwioną. Dzięki takiemu systemowi wiele osób mogło uniknąć poważnej tragedii. Dla pewności możesz poprosić nawet, żeby ta osoba w czasie twojej randki również był gdzieś w lokalu i miała na Ciebie cały czas oko. Dzięki temu obok Ciebie cały czas będzie ktoś, kto na twój sygnał zareaguje i Ci pomoże.


Wybierz koniecznie dobrze znane Ci miejsce, w którym często bywa sporo klientów. Dobrze jest, żeby obsługa Cię kojarzyła i mogła w razie czego rozpoznać. Postaraj się też być w miarę rozpoznawalna i rzucająca się w oczy, na przykład dzięki kolorowym akcencie w ubiorze. Dzięki temu kiedy zawołasz o pomoc, będziesz miała większe szanse na to, że ktoś faktycznie do Ciebie podjedzie. Im bardziej rozpoznawalna natomiast jesteś, tym łatwiej w razie czego znaleźć Cię w tłumie. Do tego zapadasz w pamięć, dzięki czemu zwiększasz szansę, że ktoś Ci rozpozna i pomoże Cię odnaleźć.


Nigdy nie bój się przerwać spotkania. Masz prawo wyjść w każdej chwili. Im lepiej znasz miejsce, w którym się umówiłaś, tym większe są twoje szanse, że uda Ci się wtopić w tłum i uciec. Nie bój się też prosić o pomoc, jeśli coś wzbudzi twoje podejrzenia. I w żadnym wypadku nie pozwól, aby obca osoba znalazła się z Tobą sam na sam, a tym bardziej nie w jej pojeździe czy mieszkaniu. Dopiero po kilku spotkaniach będziesz mogła sobie na to pozwolić. Nie zmuszaj się do kontynuowania znajomości, nawet jeśli on naciska albo wymusza na Tobie jakieś zobowiązania. Po prostu urwij wtedy kontakt.