portal randkowy smartpage.pl
Zdjęcie na portalu randkowym
Zdjęcie na portalu randkowym
Płeć: Mężczyzna Imię: Nie podano Wiek:29 Wzrost: 175 Sylwetka:Nie podano Dzieci: Nie podano Wykształcenie:Nie podano Województwo: Śląskie Miasto: Chorzów Styl:Nie podano Mieszkam:Nie podano Szukam tutaj:Nie podano Pierwsza randka:Nie podano Znak zodiaku:Nie podano

Nasz Portal Randkowy Czeka Na Opis Osoby na Portalu

ambitny całuśny cieply cierpliwy miły namiętny optymista przyjacielski

Randki online to współczesna podróż, która zaczyna się od pojedynczego, często nieśmiałego kliknięcia. To moment, w którym decydujemy się wejść do wirtualnego świata pełnego profili, opisów i zdjęć, mając nadzieję, że gdzieś po drugiej stronie ekranu czeka ktoś, z kim uda nam się nawiązać prawdziwą więź. Pierwsze wrażenie w tej rzeczywistości buduje się nie poprzez uścisk dłoni czy pierwsze spojrzenie, ale poprzez wybór zdjęć, sposób konstruowania profilu i kilka starannie dobranych zdań, które mają za zadanie oddać naszą osobowość. To delikatny taniec autoprezentacji, pomiędzy pokazaniem siebie w jak najlepszym świetle, a pozostaniem wiernym temu, kim się naprawdę jest. Wiele osób wpada w pułapkę kreowania idealnej wersji siebie, co może prowadzić do rozczarowań w dalszych etapach relacji. Kluczowe jest zatem, aby od samego początku stawiać na szczerość, pamiętając, że celem nie jest zdobycie jak największej liczby polubień, ale znalezienie jednej osoby, z którą naprawdę się zrozumiemy. To właśnie ta autentyczność stanowi fundament, na którym można zbudować coś trwałego i prawdziwego.

Po nawiązaniu pierwszego kontaktu rozpoczyna się faza rozmowy, która jest niczym most przerzucony pomiędzy dwoma obcymi sobie światami. Pierwsze wiadomości bywają niełatwe – jak rozpocząć rozmowę z kimś, kogo zna się tylko z kilku zdjęć i krótkiego opisu? Unikanie schematycznych zwrotów w stylu „hej” czy „jak minął ci dzień” może być ogromną zaletą. Warto odwołać się do czegoś, co znajduje się na profilu drugiej osoby – wspólnego zainteresowania, ulubionego miejsca, książki, którą przeczytała. To pokazuje, że naprawdę zainteresowaliśmy się tą osobą i poświęciliśmy chwilę, aby ją poznać, zamiast wysyłać masowe wiadomości do każdego, kto nam się spodoba. Ta faza to stopniowe odkrywanie siebie nawzajem poprzez słowa. Rozmowy schodzą na tematy wartości, marzeń, poglądów na życie, a nawet na drobne codzienne sprawy. To wtedy zaczyna się tworzyć ta szczególna, wirtualna intymność, oparta na wymianie myśli i emocji, zanim jeszcze usłyszy się brzmienie głosu drugiej osoby.

W miarę jak rozmowa się pogłębia, naturalnym krokiem jest przejście na inny kanał komunikacji. Wymiana numerów telefonu lub dodanie się na komunikatorze to mały, ale znaczący krok, który sygnalizuje wzrost zaufania i chęć kontynuowania znajomości w nieco bardziej prywatnej przestrzeni. To tutaj często rozpoczynają się pierwsze rozmowy głosowe, a później wideorozmowy. Ten moment bywa stresujący dla obu stron – nagle nie mamy już czasu na dopracowanie każdej odpowiedzi, jak to miało miejsce w czacie. Słyszymy ton głosu, śmiech, widzimy mimikę, która ubarwia słowa. To pierwsze, prawdziwe spotkanie, choć wciąż przez ekran. Wideorozmowa może zarówno potwierdzić chemię, która narosła w trakcie pisania, jak i delikatnie zweryfikować nasze wyobrażenie o drugiej osobie. Jest to jednak niezbędny krok, który przybliża nas do rzeczywistości i pomaga zbudować głębsze poczucie bliskości, sprawiając, że wirtualna osoba staje się coraz bardziej realna.

Kluczowym wyzwaniem na tym etapie jest utrzymanie balansu pomiędzy zaangażowaniem a zdrowym dystansem. Kiedy rozmowy stają się intensywne i codzienne, łatwo jest wpaść w pułapkę idealizacji. Budujemy w głowie obraz drugiej osoby, który może nie do końca odpowiadać rzeczywistości, opierając się na tym, co ona o sobie mówi i jak ją interpretujemy. Aby nie stracić magii po drodze, ważne jest, aby nie spieszyć się zbyt mocno. Pozwolić relacji rozwijać się w swoim tempie, nie wybiegać zbyt daleko w przyszłość i nie budować zamków na piasku opartych wyłącznie na obietnicach. Równocześnie, aby iskra nie zgasła, trzeba być kreatywnym. Wspólne oglądanie filmów online, granie w gry, a nawet wirtualne kolacje przez komunikator mogą pomóc w tworzeniu wspólnych doświadczeń, które są niezbędne dla każdego związku, nawet tego budowanego na odległość. Te wspólne aktywności stają się wspólnymi historiami, które wzbogacają waszą relację i sprawiają, że czujecie się ze sobą coraz bliżej, pomimo fizycznej nieobecności.

Budowanie zaufania w relacji, która istnieje głównie w sferze wirtualnej, to prawdziwa sztuka. W tradycyjnym związku wiele elementów budujących zaufanie opiera się na obserwacji – wiemy, z kim nasz partner się spotyka, jak spędza czas, jak zachowuje się w różnych sytuacjach. W relacji online wiele z tych elementów pozostaje niewidocznych. Dlatego zaufanie musi być tutaj oparte na wierze w uczciwość i intencje drugiej osoby. Wymaga to ogromnej dojrzałości emocjonalnej i odporności na ataki niepewności, które mogą się pojawić, gdy wiadomości nie są odbierane od razu lub plany się zmieniają. Ważne jest, aby komunikować swoje obawy w sposób otwarty, ale nie oskarżycielski. Rozmowa o tym, co nas niepokoi, zamiast duszenia w sobie emocji, pozwala budować mosty zrozumienia, a nie mur podejrzeń. To ciągła praca, która polega na byciu godnym zaufania i na obdarzaniu zaufaniem drugiej strony, pomimo braku fizycznych dowodów.

Rolę inicjatora takich niezwykłych znajomości pełnią dziś różnego rodzaju platformy internetowe. To one są współczesnymi swatami, łączącymi ludzi, którzy w innym przypadku prawdopodobnie nigdy by się nie spotkali. Popularne aplikacje randkowe oferują zaawansowane algorytmy, które mają na celu dopasowanie użytkowników na podstawie wspólnych cech i zainteresowań. Dzięki temu proces poszukiwań staje się bardziej efektywny, pozwalając nam odfiltrować osoby, z którymi prawdopodobnie nie znaleźlibyśmy wspólnego języka, a skupić się na tych, z którymi mamy szansę zbudować głębszą więź. To właśnie na takim portalu randkowym wiele par rozpoczyna swoją historię, wysyłając pierwsze, nieśmiałe wiadomości. To przestrzeń, która daje nadzieję i możliwość, ale to od nas zależy, jak tę szansę wykorzystamy i czy uda nam się przekształcić wirtualny zalążek relacji w coś prawdziwego i trwałego.

Kiedy relacja dojrzeje, nadchodzi moment, w którym myśli obojga partnerów naturalnie kierują się ku pierwszemu, rzeczywistemu spotkaniu. To punkt zwrotny w każdej internetowej znajomości. Planowanie tego spotkania to kolejny etap, który może być zarówno ekscytujący, jak i przerażający. Decyzje, kto do kogo przyjedzie, gdzie się spotkacie, jak długo potrwa wizyta – wszystko to wymaga otwartej komunikacji i wzajemnego zrozumienia. To także czas, kiedy warto przypomnieć sobie o zasadach bezpieczeństwa. Spotkanie w miejscu publicznym, poinformowanie zaufanej osoby o swoich planach i miejscu pobytu to nie przejaw braku zaufania, ale zdrowy rozsądek. Pierwsze spotkanie to kulminacja wszystkich dotychczasowych rozmów, nadziei i oczekiwań. To chwila, w której wirtualny świat zderza się z rzeczywistością, a magia, którą udało wam się zbudować online, zostanie poddana ostatecznej próbie. To moment prawdy, który zdecyduje o dalszym kierunku waszej relacji.


Kiedy data pierwszego spotkania jest już ustalona, emocje sięgają zenitu. Ostatnie dni i godziny przed spotkaniem to mieszanina euforii, nerwów i niepokoju. W głowie kłębią się dziesiątki pytań: Czy spodobamy się sobie w rzeczywistości? Czy chemia, którą czuliśmy przez ekran, zadziała również face to face? Czy nie zawiodę czyichś oczekiwań? To zupełnie naturalne odczucia. Kluczowe jest, aby nie budować zbyt wygórowanych oczekiwań i nie próbować kreować scenariusza idealnego spotkania. Prawdziwe życie rzadko bywa idealne, a presja, by takie było, może jedynie utrudnić naturalny przepływ wydarzeń. Zamiast tego, postarajcie się podejść do spotkania z otwartością i ciekawością. To ma być okazja do lepszego, prawdziwego poznania się, a nie egzamin, który trzeba zdać na sto procent. Pamiętajcie, że druga strona prawdopodobnie odczuwa podobny stres, więc wzajemna życzliwość i zrozumienie mogą rozładować napięcie i stworzyć przyjemną atmosferę.

Sam moment spotkania to często chwila, która na zawsze zapisuje się w pamięci. Czy to na dworcu, na lotnisku, czy w umówionej kawiarni, te pierwsze sekundy są niepowtarzalne. Może to być nieśmiały uśmiech, nerwowy uścisk, a czasem spontaniczny, serdeczny uścisk, który od razu rozpuszcza wszystkie lęki. Pierwsze wrażenie w rzeczywistości bywa inne niż to wirtualne, ale niekoniecznie gorsze. Nagle dostrzegamy drobne gesty, ton głosu, sposób poruszania się – wszystkie te elementy, które były nieobecne w komunikacji online. To one składają się na pełny, trójwymiarowy obraz drugiej osoby. Przez pierwsze godziny może panować lekkie napięcie, ale zazwyczaj szybko ustępuje ono miejsca poczuciu naturalności, zwłaszcza jeśli przez ostatnie tygodnie lub miesiące sumiennie budowaliście swoją więź. To, co wydawało się być wielką niewiadomą, często okazuje się być po prostu dopełnieniem i utwierdzeniem się w przekonaniu, że wasze uczucie jest prawdziwe.

Aby pierwsze spotkanie było jak najbardziej autentyczne, warto zaplanować je w sposób, który pozwoli wam na swobodną rozmowę i wspólne spędzenie czasu w różnych okolicznościach. Długi spacer może być lepszy niż siedzenie w głośnej restauracji, ponieważ daje przestrzeń na swobodną konwersację i zmniejsza presję nieustannego patrzenia sobie w oczy. Warto też wpleść w plan jakieś wspólne, lekkie aktywności, jak np. wizyta w muzeum, gra w kręgle czy spacer po parku. Takie zajęcia pomagają rozładować napięcie i pokazują, jak funkcjonujecie razem w różnych sytuacjach. Unikajcie natomiast zbyt sztywnych i szczegółowo zaplanowanych harmonogramów. Pozostawcie miejsce na spontaniczność, na chwilę, w której po prostu będziecie mogli być sobą, bez odgrywania z góry zaplanowanych ról. Pamiętajcie, że celem nie jest zaimponowanie sobie nawzajem, ale sprawdzenie, czy potraficie być sobą w swoim towarzystwie.

Nawet jeśli spotkanie jest wspaniałe i potwierdza wszystkie wasze nadzieje, powrót do rzeczywistości rozłąki może być niezwykle bolesny. Po kilku dniach intensywnej, fizycznej bliskości, ponowne rozstanie i powrót do komunikacji przez ekran bywa druzgocącym doświadczeniem. Pojawia się uczucie pustki, tęsknoty i swoistego „zespołu odstawienia”. To moment, w którym magia zbudowana online zostaje wystawiona na ciężką próbę. Wiele par przechodzi wtedy przez kryzys. Ważne jest, aby być na to przygotowanym i otwarcie o tym rozmawiać. Nie udawajcie, że wszystko jest w porządku, jeśli tak nie jest. Dzielenie się swoimi odczuciami, również tymi trudnymi, jest oznaką dojrzałości i zaangażowania. To także czas, aby na nowo zdefiniować cel waszej relacji i z jeszcze większą determinacją pracować nad kolejnymi krokami, które przybliżą was do siebie, czy to poprzez planowanie kolejnej wizyty, czy poważne rozmowy o przyszłości i ewentualnym zamknięciu dystansu.

Aby nie stracić magii po pierwszym spotkaniu, kluczowe jest przeniesienie tej nowej, rzeczywistej energii z powrotem do waszej codziennej komunikacji na odległość. Teraz, kiedy już wiecie, jak brzmi śmiech drugiej osoby, jak wygląda jej mimika, kiedy jest zmęczona lub rozbawiona, wasze rozmowy zyskają nowy wymiar. Możecie odwoływać się do wspólnych wspomnień z waszego spotkania, żartować z zabawnych sytuacji, które was spotkały. To wzbogaca waszą wirtualną relację i sprawia, że staje się ona głębsza i bardziej namacalna. Kontynuujcie również wasze wspólne rytuały, które wypracowaliście wcześniej – wspólne oglądanie filmów, granie w gry – ale teraz wzbogacone o świadomość, jak to jest robić to fizycznie razem. To połączenie starych, dobrych nawyków z nowymi, rzeczywistymi wspomnieniami, jest najlepszym sposobem na podtrzymanie iskry i budowanie mostu pomiędzy spotkaniami.

W kontekście szukania partnera, wiele osób decyduje się na skorzystanie z profesjonalnych narzędzi. Choć serwisy randkowe są najpopularniejszą formą, to warto pamiętać, że poznanie kogoś online może wydarzyć się wszędzie – w grupie dyskusyjnej poświęconej wspólnemu hobby, na forum dla fanów serii książek, czy w komentarzach pod ulubionym blogiem. Tam, gdzie łączą nas autentyczne pasje, tam rodzą się najtrwalsze więzi. Jednak to właśnie dedykowane aplikacje matrymonialne oferują strukturalne podejście do poszukiwań, dając nam narzędzia do precyzyjnego określenia, kogo szukamy i ułatwiając nawiązanie kontaktu z osobami o podobnych celach życiowych. Niezależnie od tego, którą ścieżkę wybierzemy, najważniejsze jest to, co zrobimy z tą szansą – czy uda nam się przejść od pierwszego kliknięcia do pierwszego spotkania, a potem dalej, nie tracąc po drodze magii autentyczności, zaufania i wspólnego zaangażowania w budowanie relacji.

Czy randki online, od pierwszego kliknięcia do pierwszego spotkania, mogą zakończyć się trwałym związkiem? Odpowiedź brzmi: tak, pod warunkiem, że obie strony są gotowe włożyć w to wysiłek, zachować zdrowy rozsądek i przede wszystkim, pozostać sobą. To podróż, która wymaga cierpliwości, dobrej komunikacji i odwagi, by skonfrontować wirtualny świat z rzeczywistością. Magia nie znika sama z siebie – tracimy ją, gdy przestajemy być autentyczni, gdy przestajemy się starać lub gdy pozwalamy, by lęk wziął górę nad nadzieją. Pierwsze spotkanie to nie koniec pięknej bajki, a często dopiero początek prawdziwej, głębokiej historii dwojga ludzi, którzy mieli odwagę uwierzyć, że kliknięcie myszki może zmienić całe ich życie. To dowód na to, że w dzisiejszym, zdigitalizowanym świecie, prawdziwe ludzkie uczucia wciąż mają moc łączenia serc, niezależnie od odległości.

Dawno Nas Tutaj nie było i dawno nic nie pisaliśmy. Dlaczego więc teraz postanowiliśmy coś wyskrobać? Ano bo zima i okres przed świąteczny, póżniej przed walentynkowy i ferie to najlepsze chwile dla portali randkowych. Zauważyliśmy bardzo wzmożony ruch w ostatnim czasie wiec z uwagi, że jesteśmy darmowym portalem randkowym postanowiliśmy się troszkę zareklamować. Zachęcamy również do pisania blogów na Naszym portalu, udzielaniu się w grupach - może to wydaje się banalne ale tego rodzaju rzeczy pozwalają Nam na zdobywanie coraz większej grupy randkowiczów. Co więc zrobić przed świętami czy sylwestrem? Ryzykować, kto nie ryzykuje ten nie żyje, umawiajcie się na spotkania poprzez Nasz portal ,jeśli nie jedna to może druga, jeśli nie jeden to może drugi ... sami wiecie, że znalezienie odpowiedniego partnera wcale nie jest łatwe.

W świecie fizycznych spotkań nasza selektywność ma naturalne ograniczenia – przestrzeń geograficzną, kręgi społeczne, czas i energię potrzebną na uczestnictwo w wydarzeniach. W świecie cyfrowym te ograniczenia znikają, a w zamian otrzymujemy iluzję nieskończonego wyboru. To właśnie ta iluzja stwarza psychologiczną przestrzeń dla zjawiska bycia zbyt selektywnym – stanu, w którym oczekiwania i lista wymagań wobec potencjalnego partnera rosną do rozmiarów, które uniemożliwiają jakikolwiek realny związek, prowadząc do chronicznej samotności i frustracji. Na pierwszy rzut oka wysoka selektywność wydaje się racjonalna i zdrowa, szczególnie w dojrzałym wieku, gdy wiemy, czego chcemy. Stajemy się „koneserami” zamiast „konsumentami”. Problem zaczyna się wtedy, gdy ta selekcja przestaje służyć ochronie naszych wartości, a staje się mechanizmem obronnym lub formą perfekcjonizmu, który traktuje ludzi jak produkty w katalogu, które muszą spełnić wszystkie punkty specyfikacji technicznej, by w ogóle zasłużyć na test drive. Platformy do nawiązywania relacji, z ich możliwością filtrowania według wzrostu, wykształcenia, znaku zodiaku, stosunku do dzieci i ulubionego gatunku muzyki, są idealną wylęgarnią dla tej patologicznej selektywności. Algorytm zachęca nas do myślenia, że gdzieś tam jest idealne dopasowanie, osoba, która nie tylko będzie miała wspólne z nami wartości i cele, ale też idealnie wpisze się w naszą listę „must have”. To prowadzi do mentalności „następny będzie lepszy”, gdzie każdy, nawet obiecujący profil, jest odrzucany z powodu jednej, drobnej niezgodności – bo ma niewłaściwy rodzaj psa, nie lubi tego samego serialu lub na zdjęciu ma uśmiech, który nam nie pasuje. Ta hiper-selektywność jest często maską dla głębszych lęków: przed bliskością, przed ponownym zranieniem, przed kompromisem, który jest nieodłączną częścią każdej autentycznej relacji, a nawet przed sukcesem, który mógłby naruszyć naszą tożsamość „wiecznego poszukiwacza”.

Psychologiczne pułapki wysokich oczekiwań opierają się na kilku kluczowych iluzjach, które serwuje nam cyfrowe środowisko. Pierwszą jest iluzja transparentności i kompletności. Profil na portalu randkowym to z konieczności uproszczenie osoby. To zestaw starannie wyselekcjonowanych fotografii i skrótowych informacji. Kiedy odrzucamy kogoś na podstawie tego profilu, jesteśmy przekonani, że odrzucamy całą osobę, podczas gdy w rzeczywistości odrzucamy jedynie jej cyfrowy prospectus. Brakuje w nim wszystkich najważniejszych cech, które tworzą chemię i więź: energii, sposobu bycia, tonu głosu, poczucia humoru w niekontrolowanej chwili, dotyku, sposobu reakcji na stres. Hiper-selektywność każe nam wierzyć, że możemy przewidzieć te cechy na podstawie listy zainteresowań i jakości zdjęć. To jak odrzucenie książki po okładce, z przekonaniem, że przeczytaliśmy już całą treść. Druga iluzja to przekonanie o symetrii. Zakładamy, że nasza własna lista wymagań jest obiektywna i sprawiedliwa, a my sami spełniamy równie wygórowane kryteria po drugiej stronie. Często bywa tak, że poszukujemy osoby „niezwykłej”, podczas gdy prowadzimy bardzo zwyczajne życie. To nie musi być problem, o ile akceptujemy podobną „zwyczajność” u innych. Jednak pułapka wysokich oczekiwań często idzie w parze z niespójnością: oczekujemy od partnera więcej, niż jesteśmy w stanie zaoferować sami, co jest receptą na ciągłe rozczarowanie. Trzecia, najgroźniejsza iluzja, to utożsamienie związku z projektem samorealizacji. W dojrzałym wieku, szczególnie po nieudanych relacjach, może pojawić się pokusa, by traktować nowego partnera jako osobę, która ma „dopełnić” nasze życie, wynieść je na wyższy poziom, zrekompensować wszystkie wcześniejsze braki. Oczekujemy, że partner będzie naszym najlepszym przyjacielem, kochankiem, terapeutą, partnerem biznesowym, towarzyszem podróży i motywatorem w jednej osobie. Taki zestaw oczekiwań jest obciążeniem niemożliwym do uniesienia dla żadnego człowieka. Prowadzi to do sytuacji, w której każdy realny kandydat jest odrzucany, ponieważ żaden pojedynczy człowiek nie jest w stanie spełnić roli całego „zespołu wsparcia”. To sprawia, że serwisy umożliwiające poznawanie nowych ludzi stają się polem nieustannego rozczarowania, ponieważ żaden profil nie obiecuje tak wielowymiarowej doskonałości.

Skutki bycia zbyt selektywnym są głęboko destrukcyjne dla dobrostanu psychicznego. Przede wszystkim prowadzą do paraliżu decyzyjnego i wypalenia emocjonalnego. Przekładanie setek profili, ocenianie, porównywanie, staje się wyczerpującą pracą na pełen etat, która nie przynosi rezultatów. Każde odrzucenie (nawet inicjowane przez nas) zużywa odrobinę energii i nadziei. Pojawia się chroniczne uczucie, że „nikt nie jest wystarczająco dobry”, co bardzo szybko przeradza się w pytanie: „A może to ze mną jest coś nie tak, skoro nie mogę nikogo znaleźć?”. To z kolei uderza w poczucie własnej wartości, tworząc błędne koło: niska samoocena zwiększa wymagania („muszę znaleźć kogoś naprawdę wyjątkowego, żeby udowodnić, że sam jestem wartościowy”), a niemożność spełnienia tych wymagań jeszcze bardziej ją obniża. Ponadto, nadmierna selektywność znieczula nas na autentyczną ludzką różnorodność. Przyzwyczajamy się do oceniania na podstawie pudełek do zaznaczenia i tracemy zdolność do dostrzegania „chemii” czy „iskry”, która często rodzi się z rzeczy nieprzewidywalnych i niewymiernych – z dziwactwa, które nie zmieściło się w opisie, z nieoczekiwanej wrażliwości, która wychodzi dopiero w rozmowie. W realnym życiu moglibyśmy się zakochać w osobie, która nie spełnia ani jednego z naszych „kryteriów na papierze”, ponieważ zakochujemy się w energii i obecności drugiego człowieka, a nie w jego profilu. Online, nie dajemy sobie szansy na takie odkrycie. Najsmutniejszym skutkiem jest jednak samotność z wyboru, która z czasem przestaje być wyborem, a staje się więzieniem zbudowanym z własnych, nierealistycznych oczekiwań. Osoba taka może spędzać lata na przeglądaniu aplikacji randkowych, odbywać pojedyncze, rozczarowujące randki i utwierdzać się w przekonaniu, że „nie ma nikogo dla mnie”, podczas gdy w rzeczywistości to nie świat jest pusty, ale jej filtr jest tak gęsty, że nie przepuszcza żadnego rzeczywistego, niedoskonałego, a przez to prawdziwego człowieka.

Czy istnieje wyjście z tej pułapki? Tak, ale wymaga ono radykalnego przewartościowania podejścia. Nie chodzi o to, by przestać być selektywnym i zgadzać się na wszystko, lecz by przenieść punkt ciężkości z selekcji profilu na selekcję doświadczenia. Zamiast spędzać godziny na ocenianiu zdjęć i opisów, warto przyjąć strategię kontrolowanej otwartości. Może to oznaczać ustalenie sobie zasady: „raz w tygodniu wybieram jeden profil, który nie do końca spełnia moje wszystkie kryteria, ale coś mnie w nim intryguje, i piszę do tej osoby”. Celem nie jest od razu znalezienie miłości życia, ale poszerzenie własnego doświadczenia i nawiązanie kontaktu z prawdziwym człowiekiem. Kluczowe jest też wyróżnienie kryteriów niepodważalnych od tych negocjowalnych. Niepodważalne to kwestie fundamentalnych wartości, takich jak uczciwość, szacunek, podejście do rodziny czy podobny stosunek do przyszłości. Negocjowalne to wszystkie preferencje dotyczące stylu życia, hobby, wyglądu fizycznego. Osoba, która nie lubi górskich wędrówek, może być fantastycznym towarzyszem na inne przygody; ktoś bez wyższego wykształcenia może być mądrzejszy życiowo od wielu profesorów. Konieczne jest także świadome ograniczenie czasu spędzanego na przeglądaniu. Randkowanie online nie powinno być główną aktywnością życiową, a jedynie jego uzupełnieniem. Inwestycja w realne życie, hobby, przyjaźnie i rozwój osobisty sprawia, że przestajemy patrzeć na partnera jako na źródło spełnienia, a zaczynamy widzieć w nim kogoś, z kim możemy dzielić już i tak satysfakcjonujące życie. To radykalnie obniża presję i oczekiwania. Ostatecznie, wyjście z pułapki hiper-selektywności wymaga odważnego przyznania, że poszukiwanie idealnego dopasowania to często ucieczka przed prawdziwą bliskością, która z natury jest niewygodna, wymagająca kompromisu i budowana z niedoskonałych materiałów. Prawdziwa, dojrzała relacja nie zaczyna się od znalezienia osoby, która spełnia wszystkie punkty na liście, ale od spotkania z kimś, kto – pomimo różnic i niedopasowań – wzbudza w nas chęć, by te różnice wspólnie przekroczyć i budować coś nowego, czego nie dało się przewidzieć w żadnym, nawet najbardziej rozbudowanym filtrze wyszukiwania.