Pierwsze randki bywają stresujące. Wybór odpowiedniego miejsca może się okazać kluczowy dla przyszłości relacji z wybraną przez nas osobą. Bardzo często w takiej sytuacji stawiamy na znane z opowieści znajomych albo komedii romantycznych miejsca. Niestety, często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak kiepsko możemy trafić. Jeśli nie mamy pewności, czy dana osoba lubi klimat wybranego przez nas miejsca, musimy być świadomi zagrożeń, jakie może ciągnąć za sobą zły wybór. Ten spis wad i zalet najczęściej wybieranych miejsc na pierwsze randki pozwoli Ci świadomie i rzetelnie wybrać miejsce odpowiednie dla Ciebie i twojej drugiej połówki.
1. Restauracja
To bardzo znany i uznawany powszechnie za romantyczny sposób rozpoczęcia relacji. Niestety, wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że są to przeważnie głośne, zatłoczone lokale, w których na próżno szukać odrobiny spokoju i prywatności. Nie zabieraj swojej drugiej połówki do lokali, których nie znasz albo których atmosfery nie jesteś pewien. Lepiej postawić na coś znajomego i przyjemnego, aby mieć przynajmniej ogólnikowe pojęcie o jakości miejsca. Czasami lepiej zrezygnować z restauracji na rzecz cichej i przytulanej kawiarni, gdzie można spokojnie porozmawiać.
2. Kawiarnia
A jak sprawy mają się w przytulnym i spokojnym lokalu, takim jak kawiarnia? Na pierwszą rankę to dobry wybór, pod jednym zastrzeżeniem. Powinieneś mniej więcej rozeznawać się w menu danego lokalu oraz cenach. Nieznanie tych zagadnień nie jest dużym mankamentem, ale to zdecydowanie pomoże Ci się czuć pewniej i w razie czego będziesz mógł pomóc wybrać swojej drugiej połówce. Dobrze jest też wybrać lokal, który serwuje nie tylko kawę. Każdy ma mieć prawo nie mieć na coś ochoty, zwłaszcza na gorzką i często kojarzącą się z pracą kawę. Wystarczy w menu dodatkowa czekolada czy herbata i na pewno oboje będziecie zadowoleni ze swojego pierwszego spotkania.
3. Kino
Jest spora ilość osób, która uważa, że kina nie są dopuszczalne na pierwszą rankę. Oczywiście, wszystko zależy od ludzi. Z randką w kinie łączy się sporo problemów, o których trzeba myśleć z wyprzedzeniem. Pierwszym z nich jest gatunek wybranego filmu. Nie wybieraj horroru, jeśli nie masz stuprocentowej pewności, że twoje druga połówka też je lubi. Film najlepiej wybrać wspólnie, a nie decydować się na niespodziankę. Kolejnym problemem może być poczucie niezręczności podczas seansu. Jeśli film okaże się nudny, przesiedzicie obok siebie w ciszy dwie godziny. To może być niezbyt dobrze odebrane na początku. Natomiast po filmie, jeśli nie znajdziecie od razu dobrego tematu, możecie właśnie o nim porozmawiać, z niego płynnie przejść do ulubionych aktorów i twórców, a potem rozmowa sama się rozkręci.
4. Spacer po parku
Spacery są coraz częściej wybierane jako sposób spędzenia razem czasu, również na pierwszej randce. Głownie dlatego, że są tanie i można pobyć sam na sam w spokojnej atmosferze. Wolne spacery sprzyjają luźnym rozmową i wzajemnemu poznawaniu się. Pamiętaj jednak, że wybór miejsca, po którym będziecie spacerować, też jest ważny. Nie chodźcie po nieznanych ciemnych zaułkach, wybierajcie dobrze znane wam drogi albo dobrze oświetlone ulice. Unikajcie miejsc, gdzie mogą was zaczepić osoby bezdomne albo potencjalni złodzieje. Postarajcie się też nie chodzić po promenadach sklepów, bo to może rozproszyć waszą uwagę.
Znasz to uczucie? Spotykasz kogoś, kto wydaje się mieć wszystko: urok, inteligencję, tajemniczość. Jest jednak jeden problem – jest emocjonalnie nieuchwytny. Jego uwagę trzeba zdobywać, jego przychylność wymaga wysiłku, a jego serce wydaje się twierdzą nie do zdobycia. I paradoksalnie, im bardziej jest niedostępny, tym silniejsza staje się twoja fascynacja. Myślisz o nim non-stop, analizujesz każde słowo, każde spojrzenie. To, co w zdrowym związku byłoby czerwonym światłem, tutaj staje się paliwem dla obsesji. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego ludzki umysł, zamiast kierować się ku tym, którzy są gotowi na miłość, tak często brnie w emocjonalne pułapki, w których nagrodą jest cierpienie? Odpowiedź tkwi w głęboko zakorzenionych mechanizmach psychologicznych, które splatają nasze najwcześniejsze doświadczenia z neurochemią mózgu, tworząc niebezpieczną alchemię pragnienia.
Aby zrozumieć ten fenomen, musimy cofnąć się do źródła – do naszej pierwszej relacji, jaką była więź z opiekunem. Jeśli opiekun był niekonsekwentny – raz czuły i dostępny, a raz chłodny lub nieobecny – dziecko uczy się fundamentalnej lekcji: miłość jest nieprzewidywalna. Aby ją zdobyć, trzeba się starać. Ta dynamika tworzy w mózgu ścieżkę neuronalną, która utrwala się jako schemat: „Pragnienie = Wysiłek = Nagroda”. Dla takiego dziecka, a później dorosłego, stabilna, przewidywalna miłość może wydawać się… nudna. Pozbawiona tego intensywnego cyklu napięcia i ulgi, który towarzyszy zdobywaniu czyjejś uwagi. Osoba niedostępna emocjonalnie staje się żywym ucieleśnieniem tego schematu. Jej chłód wywołuje bolesne napięcie (deficyt), a każdy drobny gest życzliwości – przysłowiowy „okruch” – staje się intensywną nagrodą, uwalniającą w mózgu dopaminę, neuroprzekaźnik odpowiedzialny za motywację i poszukiwanie nagrody. To nie jest miłość. To nałóg.
Na poziomie neurobiologii, ten proces przypomina mechanizm hazardu. Gracz przy maszynie nie wie, kiedy wypadnie wygrana. Ta niepewność, ta zmienność harmonogramu nagradzania, jest niezwykle skuteczna w utrzymywaniu zaangażowania. Osoba niedostępna działa na tej samej zasadzie. Jej nieprzewidywalność – czasem ciepły SMS, a potem dni ciszy – utrzymuje nas w stanie ciągłej czujności i nadziei. Mózg, zalany dopaminą za każdym razem, gdy otrzymamy ten „okruch”, uczy się: „Poszukiwanie tej osoby = potencjalna nagroda”. System nagrody jest aktywowany nie przez samą osobę, ale przez akt jej zdobywania. Gdyby ta osoba nagle stała się w pełni dostępna i oddana, magia pryska. Niepewność znika, a wraz z nią ten intensywny, choć wyniszczający, rollercoaster emocji. Nagroda traci na wartości, ponieważ nie wymaga już wysiłku.
Kolejnym potężnym czynnikiem jest projekcja. Osoba niedostępna jest często pustym ekranem, na który rzutujemy nasze najgłębsze fantazje i niespełnione potrzeby. Ponieważ tak mało o niej wiemy (bo się nie otwiera), możemy sobie wyobrazić, że jest idealna – że posiada wszystkie te cechy, których brakuje nam samym lub których pragniemy w partnerze. Ona nie jest sobą. Staje się symbolem – wyidealizowanym wybawcą, który, gdy tylko uda nam się go „zdobyć”, uleczy wszystkie nasze rany i uczyni nas wreszcie kompletnymi. To iluzja, ale niezwykle potężna. Prawdziwy, dostępny człowiek, ze swoimi wadami, słabościami i codziennymi nudami, nie ma szans w konkurencji z tym fantazyjnym, doskonałym bytem.
Nie bez znaczenia jest też kwestia poczucia własnej wartości. Dla osoby, która głęboko w sobie wątpi w swoją wartość, zdobycie kogoś niedostępnego może wydawać się ostatecznym potwierdzeniem, że jest się kimś wyjątkowym. Myślimy: „Skoro udało mi się zdobyć uwagę kogoś, kogo nikt inny nie mógł mieć, to musi to znaczyć, że jestem naprawdę wartościowy”. To zewnętrzna lokacja poczucia własnej wartości. Nasza samoocena staje się zakładnikiem czyjejś kapryśnej uwagi. To niebezpieczna gra, w której im bardziej nas odtrącają, tym bardziej czujemy się mali, i tym silniejsza staje się nasza determinacja, by zdobyć ich uznanie, by udowodnić sobie (i światu), że jednak jesteśmy warci miłości. To błędne koło, w którym odrzucenie nie zniechęca, a tylko napędza pragnienie.
Wreszcie, istnieje czynnik, który można nazwać „urokiem trudności”. W kulturze masowej, od romantycznych ballad po dramaty filmowe, miłość jest często przedstawiana jako walka, jako coś, na co trzeba „zasłużyć”, co trzeba „zdobyć”. Spontaniczna, wzajemna i łatwa relacja jest postrzegana jako mniej romantyczna, mniej „epicka” niż ta pełna przeszkód i cierpienia. Jesteśmy kulturowo warunkowani, by wierzyć, że to, co przychodzi z trudem, musi być więcej warte. Osoba niedostępna idealnie wpasowuje się w ten narracyjny schemat „walki o miłość”, nadając naszemu życiu poczucie dramaturgii i celu, nawet jeśli jest to cel iluzoryczny i destrukcyjny.
Wyjście z tej matni wymaga bolesnej, ale wyzwalającej świadomości. Musimy zadać sobie pytanie: „Czy kocham tę osobę, czy kocham dramat i intensywność, która jej towarzyszy? Czy kocham ją, czy kocham wyzwanie i poczucie triumfu, które odczuwam, gdy uda mi się zdobyć jej odrobinę uwagi?”. Musimy odróżnić miłość od obsesji. Miłość chce dobra drugiej osoby, kwitnie w atmosferze wzajemności i bezpieczeństwa. Obsesja chce posiadać, karmi się niepewnością i cierpieniem.
Kluczem do uwolnienia się jest przeniesienie energii z zewnątrz do wewnątrz. Zamiast szukać potwierdzenia swojej wartości w oczach niedostępnej osoby, musimy zbudować je w sobie. Inwestować w relacje, które są wzajemne i zdrowe, nawet jeśli początkowo wydają się mniej „ekscytujące”. Zrozumieć, że spokój nie jest nudą, a wolnością. A najtrudniejsze: pogodzić się z tym, że prawdziwa miłość nie wymaga walki. Pojawia się tam, gdzie dwa wolne serca spotykają się nie po to, by się dopełniać, ale by dzielić się swoją pełnią. I choć droga do takiej miłości może wymagać konfrontacji z naszymi najgłębszymi ranami i schematami, to prowadzi do celu, który jest wart każdego wysiłku – do relacji, która dodaje nam skrzydeł, zamiast je podcinać.
Rozstanie z partnerem zawsze jest trudne. Bardzo często taki bieg zdarzeń następuje nagle a kobieta jest zaskoczona, gdy jej partner komunikuje odejście do innej. Choć jest to niewątpliwy szok to warto wykonać kilka kroków by łatwiej przez ten traumatyczny czas przejść.
Kiedy następuje rozstanie?
Z rozstaniami bywa bardzo różne: jedne są nagłe i niespodziewane a inne poprzedza wielomiesięczny czas kłótni, nieporozumień i obojętności. Czasami ludzie rozstają się, dlatego, że nie mogą się porozumieć a innym razem, dlatego, że związek trwał długo i uczucie się wypaliło. Dość częste są także odejścia do innej kobiety, która wydaje się być ciekawsza i bardziej atrakcyjna.
Rozstać się czy walczyć o związek?
W większości przypadków, gdy mężczyzna komunikuje rozstanie zwykle temat jest już nie do uratowania. Tak jest najczęściej wtedy, gdy pojawia się inna kobieta. W takim wypadku związek należy zakończyć niezwłocznie. Bywa jednak i tak, że mężczyzna obwieszcza rozstanie, po drobnej sprzeczne czy serii niedomówień. Warto wtedy poprosić o jeszcze jedną spokojną rozmowę i wspólnie rozważyć czy relacja jest do uratowania.
Jak sobie radzić z rozstaniem?
Rozstania są bardzo trudne, szczególnie wtedy, gdy z partnerem spędziło się wiele lat. Czas bycia razem to okres kształtowania się nawyków, wspólne robienie wielu rzeczy a często i do pewnego stopnia uzależnienie. Wiele kobiet po długim związku praktycznie nie ma swoich znajomych, są tylko wspólni przyjaciele, którzy często wraz z faktem rozstania znikają. To dodatkowo utrudnia sytuację. Jest sprawą oczywistą, że po rozstaniu, nastąpi kilka tygodni smutku, łez i tęsknoty. Czasami kobietom towarzyszy nawet strach, bo boją się jak sobie poradzą. Te wszystkie negatywne emocje są jednak przejściowe i trzeba je przepracować. Początkowo kobieta nie ma ochoty na nic, unika ludzi. Z czasem jednak powinna się otrząsnąć i starać się czymś zająć. To dobry czas na odnowienie starych znajomość, zapisanie się na kurs czy warsztaty. Trzeba starać się wychodzić do ludzi, co oczywiście nie oznacza, że należy rzucać się w ramiona kolejnego mężczyzny. Aby ułatwić sobie zapomnienie o partnerze nie należy się z nim w ogóle kontaktować, warto pochować zdjęcia i przedmioty, które go przypominają. Im mniej się o nim myśli, tym ból po rozstaniu szybciej mija. Po prostu trzeba starać się w sensowny sposób zapełnić pustkę, która została po byłym partnerze.