portal randkowy smartpage.pl
Zdjęcie na portalu randkowym
Płeć: Mężczyzna Imię: Nie podano Wiek:27 Wzrost: 188 Sylwetka:Nie podano Dzieci: Nie podano Wykształcenie:Nie podano Województwo: Wielkopolskie Miasto: Poznań Styl:Nie podano Mieszkam:Nie podano Szukam tutaj:Nie podano Pierwsza randka:Nie podano Znak zodiaku:Nie podano

Nie mam zielonego pojęcia co napisać :) Romantyczny, wrażliwy, uczuciowy kretyn ; D

ambitny bezkonfliktowy cichy cieply czarujący delikatny dziecinny ekscentryczny empatyczny figlarny głuptasek inteligentny kochający kreatywny miły naiwny niekonwencjonalny nieśmiały oryginalny romantyczny słodziutki spontaniczny tajemniczy troskliwy twórczy uczciwy wrażliwy zawadiacki

Pierwsze randki bywają kłopotliwe i mogą doprowadzić do wielu niezręcznych sytuacji. Przez stres możemy zapomnieć o wielu ważnych rzeczach, które przesądzą o jej przebiegu. O czym w takim razie koniecznie trzeba pamiętać na pierwszej randce? Te 5 złotych zasad sprawi, że nic Cię na niej nie zaskoczy!


1. Pytaj
Chociaż może się to wydawać bardzo dziwną radą, jest naprawdę istotna. To wasza pierwsza randka i raczej nie znasz jeszcze za dobrze tej osoby. Nie wiesz, co lubi robić, czego się boi i jakie są jej preferencje żywieniowe. W każdym momencie, kiedy nie jesteś pewien, co wybrać, po prostu pytaj. Wiele osób chce robić niespodzianki i decyduje bez podstawowej wiedzy na temat drugiej osoby. Czasami przy takim nastawieniu można po prostu nie trafić i bardzo mocno popsuć obiecującą relację. Pytanie może Ci się na początku wydawać nachalne i nieatrakcyjne, ale druga osoba na pewno doceni, że liczysz się z jej potrzebami i zdaniem.


2. Słuchaj
Tak, to też nie jest takie oczywiste. Niestety wielu ludzi idzie na pierwsze randki z nastawieniem, że nie będzie o czym rozmawiać albo że na pierwszym spotkaniu na pewno nie padną żadne ważne i dotkliwe tematy. To nie musi być prawda, wszystko zależy od osoby, na którą trafimy. Niektórzy już na początku reakcji decydują się powiedzieć o swoich traumach albo wątpliwościach, bo chcą być fair ze swoim partnerem. Dlatego słuchaj uważnie i nie bagatelizuj podawanych Ci informacji. Każda z pozoru luźna informacja może mieć dla drugiej osoby ogromne znaczenie.


3. Wycisz telefon
Telefony to ogromne rozpraszacze. Denerwują, wibrują, przeszkadzają. Jeśli jesteś już po pracy i wybierasz się na pierwszą randkę albo jakiekolwiek spotkanie towarzyskie, wycisz go. Nie tylko dlatego, że będzie Ci przeszkadzał, ale też z szacunku dla drugiej osoby. A potem schowaj go, ale nie do kieszeni spodni, gdzie będzie Cię kusił, abyś po niego sięgnął. Najlepiej zostaw go w torbie albo w samochodzie, ewentualnie w kieszeni płaszcza albo trudniej dostępnej. Na pierwszej randce powinieneś skupić się na drugiej osobie, a nie co chwila sprawdzać Instastories.


4. Nie pij przed randką
Shot na odwagę, kieliszek wina na ukojenie nerwów? Nigdy przed pierwszą randką! Po pierwsze dlatego, że za pierwszym zawsze w stresujących sytuacjach idzie drugi i trzeci, a po drugie dlatego, że czuć, że piłeś już alkohol, chociaż może Ci się wydawać, że dobrze się zamaskowałeś! Nikt nie chce się umawiać z osobami z problemami alkoholowymi, a tak właśnie zostanie odebrane stawienie się na miejscu spotkania, będąc choć trochę pijanym. Dlatego lepiej wziąć sobie tabletki uspokajające i unikać alkoholu cały wieczór, niż zostawić po sobie niesmaczne pierwsze wrażenie.


5. Nie przerywaj i trzymaj się tematu
Rozmawianie pod wpływem stresu nie jest łatwe, ale nie oznacza to, że stres to dobra wymówka, gdy popełnimy jakąś głupotę. Przerywanie jest szczególnie niewskazane, bo druga osoba może poczuć, że nie szanujesz jej zdania. Jeśli chcesz coś wtrącić, delikatnie zasygnalizuj, że planujesz przerwać, ale unikaj gestów powszechnie kojarzonych z uciszaniem czy próbą przejęcia kontroli. Trzymaj się też tematu, nie zmieniaj do nieostrzeżenie i w kluczowym momencie. Pozwól swojej drugiej połówce dokończyć myśl i dopiero wtedy zmień temat na bardziej Ci pasujący lub przyznaj się, że obecny temat Ci nie odpowiada.

Protale randkowe są używane przez miliony użytkowników na świecie. W czasie pandemii ich popularność błyskawicznie wystrzeliła w górę. Cała masa osób zdecydowała się dołączyć do ich świata. Jeśli szukasz dla siebie drugiej połówki, koniecznie zainstaluj u siebie na telefonie aplikację, którą uważasz za najlepszą dla Ciebie. Dzięki temu zyskasz dostęp do całego grona interesujących osób szukających tego samego.



Większość osób przeniosła się na randkowanie online
Radnkowanie online jest zwyczajnie wygodniejsze, niż spotykanie się z ludźmi w barach czy innych miejscach publicznych. Nie wymaga żadnego zaangażowania czy ostrożności. Poza tym na wybieranie tej opcji ponad innymi bardzo mocno wpłynęła pandemia, która skutecznie utrudniła poszukiwania nawet największym fanom tradycyjnego uwodzenia. Portale randkowe pozwalają na poznanie nowych ludzi z całego świata bez wychodzenia z domu, co sprawiło, że decydowały się na nie nie tylko osoby szukające dla siebie partnera, ale także te żądne kontaktów z innymi po tygodniach spędzonych w pustym mieszkaniu.



Szukanie przez aplikacje daje więcej możliwości
Jeśli randkowałbyś tradycyjnie, prawdopodobnie miałbyś bardzo ograniczoną pulę osób, z którymi możesz się spotkać. Jeśli co tydzień przychodziłbyś do tego samego lokalu, po miesiącu znałbyś w nim już wszystkich. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w przypadku portali randkowych. Tam cały czas pojawiają się nowe osoby, a do tego jest ich tam naprawdę dużo. Zależnie od portalu, możesz poznawać osoby w swojej najbliższej okolicy albo w całej Polsce, czy nawet za jej granicami. To oznacza, że twoje poszukiwania nie ograniczą się tylko do osób, które przypadkowo odwiedziły tego samego wieczora ten sam bar.



To bezpieczny sposób na poznawanie nowych ludzi
Randkowanie online jest bardzo bezpieczne. Coraz więcej aplikacji stawia na zapewnienie maksymalnego bezpieczeństwa swoim użytkownikom, niektóre nawet mówią Ci od razu, czy dana osoba jest przestępcą seksualnym, czy nie była za coś karana albo jak oceniają ją inne osoby. To bardzo pomocne narzędzia. Poza tym osoba, z którą piszesz, zna tylko twoje imię i to, jak wyglądasz. Tyle przeważnie nie wystarczy, żeby Cię wyśledzić, chyba że podajesz w opisie bardziej prywatne informacje. Jeśli ktoś Ci się nie spodoba, możesz go zwyczajnie zablokować i zupełnie się od niego odciąć, bez narażania się na większe ryzyko.

Szekspirowski bohater, odczuwając melancholię, Danię nazywa “więzieniem”; Hamlet dziś zostałby zupełnie zmarginalizowany w swej opinii - to kraj ludzi najszczęśliwszych na świecie, co zgodnie podają wszelkie rankigi i badania ludzkiego szczęścia. W tym nieodległym od nas przytulnym kraju życie jest “hyggelig” - właśnie tak ciepłe i miękkie, jak trudna wymowa tego pojęcia, które powinno się wymawiać jak “hu/ygr”. Nie ma dosłownego tłumaczenia tego, czym jest “hygge” - nie jest to ani po prostu szczęście, ani tym bardziej modna dziś “uważność” czy “dobrostan” (z ang. wellness/wellbeing) i związany z tym nieomal “przemysł szczęścia”. Słowo ma bowiem wiele odcieni znaczeniowych, z których najbardziej centralne jest “błogość, zaowolenie, przyjemna chwila, dobry nastrój, miła atmosfera, opieka, poczucie bezpieczeństwa”. To swoisty zlepek znaczeniowy, który grozi tym, że w pewnym momencie wszystko, co pozytywne staje się “hygge” - i tak mamy “hygge-mieszkania” i cały przemysł dizajnersko-wnętrzarski, “hygge-modę” i topowe blogi modowe o ubraniach skandynawskich i duńskich szczególnie, “hygge-przedmioty” - zwłaszcza nastrojowe świeczki zapachowe, ledowe, dyskretne boczne oświetlenie do kuchni czy łazienki albo salonu - najbardziej “hyggowych” miejsc w naszych mieszkaniach i domach. Co to właściwie jest to “hygge” i jak je rozumieć?



Doświadczaliście je Państwo nie raz: proszę sobie wyobrazić, że leżycie na plaży nad egzotycznym morzem na wyspie z palmami, w ręku trzymacie gin z tonikiem, na kolanach leży fascynująca lektura, a dokoła są uśmiechnięci ludzie; czas przyjemnie zwalnia, nie trzeba sie nigdzie spieszyć, telefon jest wyłączony i nie ma z “tyłu głowy” żadnych zleceń firmowych “na wczoraj”; to wtedy są kameralne momenty, kiedy można przeżyć “hygge”. Jest przeciwieństwem nie tylko stresującego trybu życia, ale i stresującej mody na “zdrowy tryb życia” (gin z tonikiem), a także “techniki motywacyjne i aktywizujące” oraz wszelka stresująca “praca z ciałem”. Nic-nie-robienie nie jest łatwe - gdy współczesny człowiek jest niemal zrośnięty z telefonem, tabletem i laptopem, bardzo trudno początkowo przestawić się na tryb “off-line”, zwolnić, zatrzymać się, przystanąć…



Skąd wzięła się moda na hygge, czyli duński sposób na odwiecznie i w wielu przypadkach stale nas zawodzące i rozczarowujące szczęście doczesne? Dania to mały kraj, z sześcioma milionami ludności, niskim bezrobociem, rozbudowaną siecią świadczeń socjalnych, z niewielkimi różnicami między najlepiej i najgorzej zarabiającymi, a przy tym specyficznym klimatem społecznym, gdzie w obliczu wielu zawieruch dziejowych bardziej niż rywalizacja liczą się współpraca, społecznikostwo, utrzymywanie zdrowych relacji sąsiedzkich i rodzinnych; gdzie polityka nie ingeruje tak bardzo w prywatne przestrzenie. Dania ma przez połowę roku chłodną pogodę, stąd Duńczycy częściej spędzają w domu, skąd dzięki technologii mogą wykonywać pracę zdalną; więzi rodzinne są mocniejsze, a zamiast indywidualnej ścieżki “samospełnienia” liczy się nastawienie na potrzeby bliskich i empatia, którą przejawiają w wysokim stopniu.
Ludzkość od samych początków istnienia, nadal mimo wysiłków nauki spowitych tajemnicą, poszukiwała recepty na “wieczne szczęście”, eliksir młodości, a nawet alchemiczny kamień nieśmiertelności. Filozofowie i prorocy bardzo podobnie pojmowali los ludzki jako ciężki, lokując złote czasy w mitycznym edenie lub w krainie złotego eldorado; dopiero później sformułowano maksymę “carpe diem”, czyli “łap chwilę”, żyj i ciesz się z małych rzeczy. Zamiast wielkich czynów wojennych czy w dziedzinie sztuki, rozpoczęto poszukiwanie szczęścia w małych, drobnych sprawach codzienności; taki właśnie jest “hygge” - drobne przyjemności, miłe niespodzianki sprawiane najbliższym, wśród których Duńczycy spędzają o wiele więcej czasu niż reszta Europy.



Samo słowo wywodzi się ze staronordyckiego i pierwotnie oznaczało tam “myśleć” lub “być zadowolonym”; potem poprzez język norweski w XIX wieku zostało przejęte przez kulturę duńską i od razu stało się hasłem wywoławczym dla różnych bardzo spraw, które łączy jedno - mają nieść błogość, spokój i zadowolenie, nie mające jednak nic wspólnego z poszukiwaniem skrajnych doznań (ekstazy, rozkoszy), lecz raczej ze swobodną medytacją nad płynącą wolno rzeką, zachodzącym z wolna słońcem czy cieknącym i lekko szeleszczącym kranem, którego nie trzeba od razu reperować.



Zjawisko “hygge”, tak naturalne dla Duńczyków, jak wolność dla Amerykanów czy specyficzne zwyczaje kulinarne Włochów, staje się zrozumiałe, gdy popatrzymy szerzej: ludzie nie chcą już - jak w średniowieczu - czekać na sławę pośmiertną albo nawet nagrodę w zaświatach, lecz czuć się spełnionymi już “tu i teraz”; na temat szczęścia wiele napisano, a najważniejszym kontekstem dla “hygge” jest z jednej strony wspomniane hasło “carpe diem”, mające starożytny rodowód, jak i romantyczne filmy z nieodzowną atmosferą na kolacji przy świecach we dwoje; to jednak jeszcze nie tłumaczy swoistości tego, co pod pojęciem “hygge” rozumieją sami zainteresowani. Po pierwsze, oni sami dziwią się, że tak trudno Europejczykom zrozumieć, że hyggelig nie łączy się ani trochę z postawą konsumocyjną, a tym bardziej - hedonistyczną. Prędzej ze stoicką mądrością w przyjmowaniu i akceptacji drobnych przyjemności, które niesie nie życie oglądane w całości, lecz każdy jeden dzień z osobna. Jednak i to nie jest wyróżnikiem hygge, ponieważ każdy naród ma swoje “hygge” - i tak np. dalekowschodnia sztuka parzenia herbaty i związany z tym wielogodzinny nieraz rytuał czy brazylijskie świętowanie karnawału to też odpowiedniki bycia w hygge; jednak specyficzne dla Duńczyków jest co innego: wspólne spędzanie dużej ilości czasu, niezależnie od przeszków i trudności w relacjach, bez względu na trudną nieraz w Danii pogodę i klimat; to sztuka bycia razem bez ciążącego uczucia, że “trzeba już iść”, coś załatwić, albo usiąść ze słuchawkami i zanurzyć się w muzyce; zamiast tego Duńczycy słuchają muzyki razem, a pomaga im w tym sieć małych, nastrojowych karczm i gospod, gdzie można zjeść regionalne i zdrowe posiłki, i popatrzeć bez robienia niczego na rozciągający się za oknem elegijno-melancholijny nieco pejzaż, pełen łąk i wrzosowisk.



Żeby zrozumieć, dlaczego Duńczykom udaje się to, czego nie udaje się nawet sąsiadom, trzeba wyjaśnić, że kraj jest mały, co sprzyja poczuciu wspólnoty i zbudowanej na wspólnych kodach kulturowych tożsamości narodowej; Duńczycy są przywiązani do dobrych tradycji, a zarazem otwarci na wszystko, co nowoczesne; z jednej strony z Danii płynie rzeka mleka i wyjeżdża w świat świetne masło, do kultury krajów ościennych przenika literatura (Hans Christian Andersen był Duńczykiem), a z drugiej - to świetnie zorganizowane państwo, mimo najwyższego poziomu podatków, które umożliwiają utrzymanie małej grupy bezrobotnych z daleka od śladowej szarej strefy, państwo rzeczywiście przyjazne obywatelom. Stąd tak chętnie odwiedzane przez Niemców czy Szwedów.