portal randkowy smartpage.pl
Zdjęcie na portalu randkowym
Zdjęcie na portalu randkowym
Zdjęcie na portalu randkowym
Zdjęcie na portalu randkowym
Płeć: Kobieta Imię: Nie podano Wiek:17 Wzrost: 164 Sylwetka:Nie podano Dzieci: Nie podano Wykształcenie:Nie podano Województwo: Warmińsko-mazurskie Miasto: Ostróda Styl:Nie podano Mieszkam:Nie podano Szukam tutaj:Nie podano Pierwsza randka:Nie podano Znak zodiaku:Nie podano

Obecnie brak opisu dla tego profilu. Czekamy na jego opis na portalu.

całuśny cieply dowcipny głuptasek lojalny miły namiętny słodziutki spontaniczny towarzyski troskliwy uczciwy wrażliwy zabawny zakręcony zazdrosny zdecydowany

coś ciekawego filmik w domu przejażdżka motorem przygoda(bez podtekstu) randka spacer wypad nad jezioro wypad poza miasto zielone

Jeśli sądzisz, że w Twoim wieku już nie czeka Cię wielka miłość, możesz być w ogromnym błędzie. Takim pesymistycznym podejściem do życia marnujesz szansę na poznanie naprawdę interesującej osoby. Możesz spotkać w sieci człowieka, który ma podobne do Ciebie spojrzenie na świat, zbliżone poglądy a tematów do rozmów macie naprawdę sporo. Czasem warto pomóc szczęściu i założyć konto na portalu randkowym. To nic nie kosztuje.


Poznawanie partnera w sieci jest bardzo korzystne
Zaletą portali randkowych jest to, że możemy chociaż trochę poznać osobę, zanim spotkamy ją w świecie realnym. Oszczędza to nasz czas, ponieważ z reguły jeśli rozmowa pisana się nie klei to również spotkanie może odbyć się w całkowitym milczeniu. Często nie chcemy tracić czasu na nieudane spotkania i od zera dowiadywać się kim jest nasz rozmówca. Dobrze jest wybrać na początek randki w sieci za darmo. Jeśli odbędziemy kilka zapoznawczych rozmów w sieci zapewne zdążymy dowiedzieć się kilku faktów z życia nowo poznanej osoby i automatycznie mamy o czym rozmawiać w realu.


Za poznawanie nowych ludzi w sieci nie musisz płacić
Wiele osób wybiera spośród różnych opcji randki z darmową rejestracją. To nieprawda, że darmowe usługi są gorsze, niż te płatne. Wszystko, tak naprawdę, zależy od nas i naszych potrzeb. Jeśli chcemy spróbować nawiązać znajomość w sieci, nic nie stoi na przeszkodzie, aby za utworzenie konta w serwisie randkowym nic nie płacić

Tkwiąc w toksycznym związku nie zawsze łatwo jest to dostrzec. Poniższe wskazówki pomogą ci się przekonać, czy faktycznie w twoim związku dzieje się coś niedobrego.


1. Twój partner ciągle kontroluje twoje kontakty z innymi ludźmi. Nie możesz wyjść ze znajomymi, porozmawiać z mamą przez telefon czy nawet wyjść na trening. On oczekuje, że będziesz poświęcać dla niego cały swój wolny czas, sprawdza twój telefon i rozlicza cię z tego, z kim i jak długo rozmawiasz.


2. Ciągle słyszysz słowa krytyki na swój temat, które cię dołują. Zastanawiasz się, czy partner może ma rację? Nie ma racji – nikt nie zasługuje na to, aby być nieustannie krytykowanym. Gdyby faktycznie przeszkadzały mu twoje wady, odszedłby. Jednak toksyczny partner chce cię poniżyć, abyś trwała z nim w związku.


3. Partner ciągle porównuje cię do innych kobiet, na twoją niekorzyść. Ogląda się za innymi kobietami, albo nawet spotyka się z nimi za twoimi plecami? To sygnał, że w waszym związku dzieje się bardzo źle.


4. Przed związkiem byłaś uśmiechniętą osobą, pełną energii i życia, a teraz ciągle chodzisz smutna? To może być znak, że to związek tak na ciebie działa, a twój partner jest toksyczny.


5. Partner nie wspiera cię w trudnych chwilach. Czujesz się samotna i nawet kiedy prosisz go o pomoc, nigdy jej nie uzyskujesz.

Znasz to uczucie? Spotykasz kogoś, kto wydaje się mieć wszystko: urok, inteligencję, tajemniczość. Jest jednak jeden problem – jest emocjonalnie nieuchwytny. Jego uwagę trzeba zdobywać, jego przychylność wymaga wysiłku, a jego serce wydaje się twierdzą nie do zdobycia. I paradoksalnie, im bardziej jest niedostępny, tym silniejsza staje się twoja fascynacja. Myślisz o nim non-stop, analizujesz każde słowo, każde spojrzenie. To, co w zdrowym związku byłoby czerwonym światłem, tutaj staje się paliwem dla obsesji. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego ludzki umysł, zamiast kierować się ku tym, którzy są gotowi na miłość, tak często brnie w emocjonalne pułapki, w których nagrodą jest cierpienie? Odpowiedź tkwi w głęboko zakorzenionych mechanizmach psychologicznych, które splatają nasze najwcześniejsze doświadczenia z neurochemią mózgu, tworząc niebezpieczną alchemię pragnienia.

Aby zrozumieć ten fenomen, musimy cofnąć się do źródła – do naszej pierwszej relacji, jaką była więź z opiekunem. Jeśli opiekun był niekonsekwentny – raz czuły i dostępny, a raz chłodny lub nieobecny – dziecko uczy się fundamentalnej lekcji: miłość jest nieprzewidywalna. Aby ją zdobyć, trzeba się starać. Ta dynamika tworzy w mózgu ścieżkę neuronalną, która utrwala się jako schemat: „Pragnienie = Wysiłek = Nagroda”. Dla takiego dziecka, a później dorosłego, stabilna, przewidywalna miłość może wydawać się… nudna. Pozbawiona tego intensywnego cyklu napięcia i ulgi, który towarzyszy zdobywaniu czyjejś uwagi. Osoba niedostępna emocjonalnie staje się żywym ucieleśnieniem tego schematu. Jej chłód wywołuje bolesne napięcie (deficyt), a każdy drobny gest życzliwości – przysłowiowy „okruch” – staje się intensywną nagrodą, uwalniającą w mózgu dopaminę, neuroprzekaźnik odpowiedzialny za motywację i poszukiwanie nagrody. To nie jest miłość. To nałóg.

Na poziomie neurobiologii, ten proces przypomina mechanizm hazardu. Gracz przy maszynie nie wie, kiedy wypadnie wygrana. Ta niepewność, ta zmienność harmonogramu nagradzania, jest niezwykle skuteczna w utrzymywaniu zaangażowania. Osoba niedostępna działa na tej samej zasadzie. Jej nieprzewidywalność – czasem ciepły SMS, a potem dni ciszy – utrzymuje nas w stanie ciągłej czujności i nadziei. Mózg, zalany dopaminą za każdym razem, gdy otrzymamy ten „okruch”, uczy się: „Poszukiwanie tej osoby = potencjalna nagroda”. System nagrody jest aktywowany nie przez samą osobę, ale przez akt jej zdobywania. Gdyby ta osoba nagle stała się w pełni dostępna i oddana, magia pryska. Niepewność znika, a wraz z nią ten intensywny, choć wyniszczający, rollercoaster emocji. Nagroda traci na wartości, ponieważ nie wymaga już wysiłku.

Kolejnym potężnym czynnikiem jest projekcja. Osoba niedostępna jest często pustym ekranem, na który rzutujemy nasze najgłębsze fantazje i niespełnione potrzeby. Ponieważ tak mało o niej wiemy (bo się nie otwiera), możemy sobie wyobrazić, że jest idealna – że posiada wszystkie te cechy, których brakuje nam samym lub których pragniemy w partnerze. Ona nie jest sobą. Staje się symbolem – wyidealizowanym wybawcą, który, gdy tylko uda nam się go „zdobyć”, uleczy wszystkie nasze rany i uczyni nas wreszcie kompletnymi. To iluzja, ale niezwykle potężna. Prawdziwy, dostępny człowiek, ze swoimi wadami, słabościami i codziennymi nudami, nie ma szans w konkurencji z tym fantazyjnym, doskonałym bytem.

Nie bez znaczenia jest też kwestia poczucia własnej wartości. Dla osoby, która głęboko w sobie wątpi w swoją wartość, zdobycie kogoś niedostępnego może wydawać się ostatecznym potwierdzeniem, że jest się kimś wyjątkowym. Myślimy: „Skoro udało mi się zdobyć uwagę kogoś, kogo nikt inny nie mógł mieć, to musi to znaczyć, że jestem naprawdę wartościowy”. To zewnętrzna lokacja poczucia własnej wartości. Nasza samoocena staje się zakładnikiem czyjejś kapryśnej uwagi. To niebezpieczna gra, w której im bardziej nas odtrącają, tym bardziej czujemy się mali, i tym silniejsza staje się nasza determinacja, by zdobyć ich uznanie, by udowodnić sobie (i światu), że jednak jesteśmy warci miłości. To błędne koło, w którym odrzucenie nie zniechęca, a tylko napędza pragnienie.

Wreszcie, istnieje czynnik, który można nazwać „urokiem trudności”. W kulturze masowej, od romantycznych ballad po dramaty filmowe, miłość jest często przedstawiana jako walka, jako coś, na co trzeba „zasłużyć”, co trzeba „zdobyć”. Spontaniczna, wzajemna i łatwa relacja jest postrzegana jako mniej romantyczna, mniej „epicka” niż ta pełna przeszkód i cierpienia. Jesteśmy kulturowo warunkowani, by wierzyć, że to, co przychodzi z trudem, musi być więcej warte. Osoba niedostępna idealnie wpasowuje się w ten narracyjny schemat „walki o miłość”, nadając naszemu życiu poczucie dramaturgii i celu, nawet jeśli jest to cel iluzoryczny i destrukcyjny.

Wyjście z tej matni wymaga bolesnej, ale wyzwalającej świadomości. Musimy zadać sobie pytanie: „Czy kocham tę osobę, czy kocham dramat i intensywność, która jej towarzyszy? Czy kocham ją, czy kocham wyzwanie i poczucie triumfu, które odczuwam, gdy uda mi się zdobyć jej odrobinę uwagi?”. Musimy odróżnić miłość od obsesji. Miłość chce dobra drugiej osoby, kwitnie w atmosferze wzajemności i bezpieczeństwa. Obsesja chce posiadać, karmi się niepewnością i cierpieniem.

Kluczem do uwolnienia się jest przeniesienie energii z zewnątrz do wewnątrz. Zamiast szukać potwierdzenia swojej wartości w oczach niedostępnej osoby, musimy zbudować je w sobie. Inwestować w relacje, które są wzajemne i zdrowe, nawet jeśli początkowo wydają się mniej „ekscytujące”. Zrozumieć, że spokój nie jest nudą, a wolnością. A najtrudniejsze: pogodzić się z tym, że prawdziwa miłość nie wymaga walki. Pojawia się tam, gdzie dwa wolne serca spotykają się nie po to, by się dopełniać, ale by dzielić się swoją pełnią. I choć droga do takiej miłości może wymagać konfrontacji z naszymi najgłębszymi ranami i schematami, to prowadzi do celu, który jest wart każdego wysiłku – do relacji, która dodaje nam skrzydeł, zamiast je podcinać.