portal randkowy smartpage.pl
Zdjęcie na portalu randkowym
Zdjęcie na portalu randkowym
Zdjęcie na portalu randkowym
Zdjęcie na portalu randkowym
Płeć: Mężczyzna Imię: Nie podano Wiek:31 Wzrost: 172 Sylwetka:Nie podano Dzieci: Nie podano Wykształcenie:Nie podano Województwo: Kujawsko-pomorskie Miasto: Grudziądz Styl:Nie podano Mieszkam:Nie podano Szukam tutaj:Nie podano Pierwsza randka:Nie podano Znak zodiaku:Nie podano

ambitny całuśny cieply cierpliwy dowcipny dyskretny kreatywny lojalny miły namiętny niezależny odpowiedzialny optymista oryginalny otwarty pewny siebie poważny przyjacielski przyjazny punktualny romantyczny rozważny skryty słodziutki śmiały spontaniczny towarzyski troskliwy uprzejmy uważny wrażliwy wygadany wyluzowany zabawny zakręcony zorganizowany

coś ciekawego drinkowanie filmik u Ciebie filmik w domu jakiś kabaret jakiś koncert koleżeńska kolacyjka koleżeńskie kino koszykówka krążenie po mieście od pubu do pubu ognisko randka spacer wypad nad morze wypad poza miasto wypad w góry zakupy

Pierwsza randka to zawsze emocjonujące i stresujące wydarzenie. Obecnie najwięcej młodych osób poznaje się w Internecie. Po krótkiej wymianie wiadomości przychodzi czas na spotkanie na żywo. Wiele osób, bardzo przeżywa takie spotkania i ma problem z prowadzeniem rozmowy z obcą osobą. Tego typu spotkania najczęściej odbywają się w restauracjach, pubach albo na spacerze w parku. Ich celem jest bliższe poznanie drugiej osoby. Rozmowa na pierwszej randce rządzi się, więc własnymi prawami. Rozmawiamy przede wszystkim na tematy ogólne, łatwe, lekkie i przyjemne.


Na spotkaniu powinno być miło i wesoło. Na początek dobrze jest by każdy opowiedział coś o sobie. Skupiamy się na takich pytaniach jak: hobby, sposoby spędzania wolnego czasu, życie zawodowe, szkolne. Można też ogólnie wspomnieć coś o swojej rodzinie i znajomych. Zazwyczaj sporo czasu upływa na wesołych opowieściach z przeszłości. W rozmowie powinniśmy się starać nie narzekać i nie zadawać trudnych pytań drugiej stronie. Nie jest to jeszcze czas na zadawanie pytań osobistych. Nie należy negatywnie wypowiadać się o byłych partnerach. Tematy drażliwe, których należy unikać to przede wszystkim polityka, choroby, problemy, pieniądze. Nie należy mówić cały czas o sobie, bo drugiej stronie też należy się odrobina zainteresowania. Nawet, jeśli poznany partner nie podoba nam się wizualnie albo wiemy już że z innych przyczyn nie spotkamy się więcej nie powinniśmy dać tego po sobie poznać. Kulturalna osoba odbywa spotkanie do końca, nie skraca go, jest grzeczna i na koniec przy pożegnaniu dziękuje za możliwość poznania się.

Znasz to uczucie? Spotykasz kogoś, kto wydaje się mieć wszystko: urok, inteligencję, tajemniczość. Jest jednak jeden problem – jest emocjonalnie nieuchwytny. Jego uwagę trzeba zdobywać, jego przychylność wymaga wysiłku, a jego serce wydaje się twierdzą nie do zdobycia. I paradoksalnie, im bardziej jest niedostępny, tym silniejsza staje się twoja fascynacja. Myślisz o nim non-stop, analizujesz każde słowo, każde spojrzenie. To, co w zdrowym związku byłoby czerwonym światłem, tutaj staje się paliwem dla obsesji. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego ludzki umysł, zamiast kierować się ku tym, którzy są gotowi na miłość, tak często brnie w emocjonalne pułapki, w których nagrodą jest cierpienie? Odpowiedź tkwi w głęboko zakorzenionych mechanizmach psychologicznych, które splatają nasze najwcześniejsze doświadczenia z neurochemią mózgu, tworząc niebezpieczną alchemię pragnienia.

Aby zrozumieć ten fenomen, musimy cofnąć się do źródła – do naszej pierwszej relacji, jaką była więź z opiekunem. Jeśli opiekun był niekonsekwentny – raz czuły i dostępny, a raz chłodny lub nieobecny – dziecko uczy się fundamentalnej lekcji: miłość jest nieprzewidywalna. Aby ją zdobyć, trzeba się starać. Ta dynamika tworzy w mózgu ścieżkę neuronalną, która utrwala się jako schemat: „Pragnienie = Wysiłek = Nagroda”. Dla takiego dziecka, a później dorosłego, stabilna, przewidywalna miłość może wydawać się… nudna. Pozbawiona tego intensywnego cyklu napięcia i ulgi, który towarzyszy zdobywaniu czyjejś uwagi. Osoba niedostępna emocjonalnie staje się żywym ucieleśnieniem tego schematu. Jej chłód wywołuje bolesne napięcie (deficyt), a każdy drobny gest życzliwości – przysłowiowy „okruch” – staje się intensywną nagrodą, uwalniającą w mózgu dopaminę, neuroprzekaźnik odpowiedzialny za motywację i poszukiwanie nagrody. To nie jest miłość. To nałóg.

Na poziomie neurobiologii, ten proces przypomina mechanizm hazardu. Gracz przy maszynie nie wie, kiedy wypadnie wygrana. Ta niepewność, ta zmienność harmonogramu nagradzania, jest niezwykle skuteczna w utrzymywaniu zaangażowania. Osoba niedostępna działa na tej samej zasadzie. Jej nieprzewidywalność – czasem ciepły SMS, a potem dni ciszy – utrzymuje nas w stanie ciągłej czujności i nadziei. Mózg, zalany dopaminą za każdym razem, gdy otrzymamy ten „okruch”, uczy się: „Poszukiwanie tej osoby = potencjalna nagroda”. System nagrody jest aktywowany nie przez samą osobę, ale przez akt jej zdobywania. Gdyby ta osoba nagle stała się w pełni dostępna i oddana, magia pryska. Niepewność znika, a wraz z nią ten intensywny, choć wyniszczający, rollercoaster emocji. Nagroda traci na wartości, ponieważ nie wymaga już wysiłku.

Kolejnym potężnym czynnikiem jest projekcja. Osoba niedostępna jest często pustym ekranem, na który rzutujemy nasze najgłębsze fantazje i niespełnione potrzeby. Ponieważ tak mało o niej wiemy (bo się nie otwiera), możemy sobie wyobrazić, że jest idealna – że posiada wszystkie te cechy, których brakuje nam samym lub których pragniemy w partnerze. Ona nie jest sobą. Staje się symbolem – wyidealizowanym wybawcą, który, gdy tylko uda nam się go „zdobyć”, uleczy wszystkie nasze rany i uczyni nas wreszcie kompletnymi. To iluzja, ale niezwykle potężna. Prawdziwy, dostępny człowiek, ze swoimi wadami, słabościami i codziennymi nudami, nie ma szans w konkurencji z tym fantazyjnym, doskonałym bytem.

Nie bez znaczenia jest też kwestia poczucia własnej wartości. Dla osoby, która głęboko w sobie wątpi w swoją wartość, zdobycie kogoś niedostępnego może wydawać się ostatecznym potwierdzeniem, że jest się kimś wyjątkowym. Myślimy: „Skoro udało mi się zdobyć uwagę kogoś, kogo nikt inny nie mógł mieć, to musi to znaczyć, że jestem naprawdę wartościowy”. To zewnętrzna lokacja poczucia własnej wartości. Nasza samoocena staje się zakładnikiem czyjejś kapryśnej uwagi. To niebezpieczna gra, w której im bardziej nas odtrącają, tym bardziej czujemy się mali, i tym silniejsza staje się nasza determinacja, by zdobyć ich uznanie, by udowodnić sobie (i światu), że jednak jesteśmy warci miłości. To błędne koło, w którym odrzucenie nie zniechęca, a tylko napędza pragnienie.

Wreszcie, istnieje czynnik, który można nazwać „urokiem trudności”. W kulturze masowej, od romantycznych ballad po dramaty filmowe, miłość jest często przedstawiana jako walka, jako coś, na co trzeba „zasłużyć”, co trzeba „zdobyć”. Spontaniczna, wzajemna i łatwa relacja jest postrzegana jako mniej romantyczna, mniej „epicka” niż ta pełna przeszkód i cierpienia. Jesteśmy kulturowo warunkowani, by wierzyć, że to, co przychodzi z trudem, musi być więcej warte. Osoba niedostępna idealnie wpasowuje się w ten narracyjny schemat „walki o miłość”, nadając naszemu życiu poczucie dramaturgii i celu, nawet jeśli jest to cel iluzoryczny i destrukcyjny.

Wyjście z tej matni wymaga bolesnej, ale wyzwalającej świadomości. Musimy zadać sobie pytanie: „Czy kocham tę osobę, czy kocham dramat i intensywność, która jej towarzyszy? Czy kocham ją, czy kocham wyzwanie i poczucie triumfu, które odczuwam, gdy uda mi się zdobyć jej odrobinę uwagi?”. Musimy odróżnić miłość od obsesji. Miłość chce dobra drugiej osoby, kwitnie w atmosferze wzajemności i bezpieczeństwa. Obsesja chce posiadać, karmi się niepewnością i cierpieniem.

Kluczem do uwolnienia się jest przeniesienie energii z zewnątrz do wewnątrz. Zamiast szukać potwierdzenia swojej wartości w oczach niedostępnej osoby, musimy zbudować je w sobie. Inwestować w relacje, które są wzajemne i zdrowe, nawet jeśli początkowo wydają się mniej „ekscytujące”. Zrozumieć, że spokój nie jest nudą, a wolnością. A najtrudniejsze: pogodzić się z tym, że prawdziwa miłość nie wymaga walki. Pojawia się tam, gdzie dwa wolne serca spotykają się nie po to, by się dopełniać, ale by dzielić się swoją pełnią. I choć droga do takiej miłości może wymagać konfrontacji z naszymi najgłębszymi ranami i schematami, to prowadzi do celu, który jest wart każdego wysiłku – do relacji, która dodaje nam skrzydeł, zamiast je podcinać.

Możemy pisać wiele artykułów na temat kobiet czy mężczyzn ale i tak dla płci przeciwnej druga płeć pozostanie tajemnicą i czymś niezrozumiałym. Tak już niestety jesteśmy stworzeni, że jedno nigdy nie zrozumie w 100% drugiego. Każdy facet wie czego potrzebuje inny facet, również każda kobieta wie czego potrzebuje druga kobieta, ale nigdy nie jest tak, że mężczyzna wie czego w 100% oczekuje kobieta i odwrotnie. Dyskutowanie na ten temat jest więc jak studnia bez dna. Można jednak próbować rozgryźć daną kobietę - i przeważnie zajmuje to całe życie. Nazywamy to miłością, kiedy mamy ochotę cały czas poznawać i próbować zrozumieć właśnie tą jedną czy tego jedynego. Czy łatwo znaleźć taką osobę ? Niestety, nie. Podobnie łatwo jest trafić w totolotka ;) , no może to jest trochę trudniejsze i zawsze ucieszy Nas trafienie 5 czy wygranie samochodu w innej loterii. Sam się często zastawiam, czy ktoś faktycznie znalazł miłość tak wielką, jak przedstawiają Nam filmy? Chyba pora wprowadzić komentarze do artykułów ... chętnie poznałbym Wasze zdanie na takie temat.