Wiele kobiet wychodzi z założenia, iż mężczyźni patrzą tylko i wyłącznie na wygląd zewnętrzny. Dlatego też chcą one być bardzo atrakcyjne. Dbają o sylwetkę, czy też wykonują makijaż, a także dobierają staranne ubrania i fryzury. Jak się jednak okazuje mężczyźni lubią atrakcyjne kobiety, jednak charakter i pewne zachowania są dla nich równie ważne. Co zatem podoba się w kobietach mężczyznom i na co zwracają oni uwagę ?
Miła dla innych
Mężczyźni zwracają uwagę na to, czy kobieta jest miła i życzliwa dla innych osób. To w jaki sposób do kogoś się odnosi, czy potrafi pomóc, poradzić i okazać szacunek drugiej osobie.
Nastawienie
Facetom podoba się w kobietach to, że są one silne i potrafią sobie radzić nawet w trudnych sytuacjach. Nie poddają się i nie rozpaczają nad tym, co je spotkało.
Zainteresowania i pasje
Nawet jeśli mężczyzna sam takowych nie posiada to chciałby, aby dziewczyna coś potrafiła, czymś się interesowała. Wcale nie musi to być jakieś wyszukane hobby, ważne aby sprawiało jej to radość.
Pozytywne nastawienie
Kobieta, która je ma potrafi cieszyć się z drobiazgów, a także doceniać to co ma. Nie rozwodzi się nad wszystkim co jest negatywne i nie wprowadza w zły nastrój siebie i bliskich.
Czułość
Nawet muskularny i pewny siebie mężczyzna chce mieć przy swoim boku kobietę, która da mu poczucie ciepła, czułości.
Czytając ten artykuł z pewnością wiele osób będzie przecierało oczy ze zdumienia, gdyż do tej pory sądzili, iż wygląd to jedyna rzecz, która imponuje i podoba się mężczyznom. Jak się okazuje wygląd zewnętrzny to nie wszystko, gdyż liczą się też inne cechy.
Znasz to uczucie? Spotykasz kogoś, kto wydaje się mieć wszystko: urok, inteligencję, tajemniczość. Jest jednak jeden problem – jest emocjonalnie nieuchwytny. Jego uwagę trzeba zdobywać, jego przychylność wymaga wysiłku, a jego serce wydaje się twierdzą nie do zdobycia. I paradoksalnie, im bardziej jest niedostępny, tym silniejsza staje się twoja fascynacja. Myślisz o nim non-stop, analizujesz każde słowo, każde spojrzenie. To, co w zdrowym związku byłoby czerwonym światłem, tutaj staje się paliwem dla obsesji. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego ludzki umysł, zamiast kierować się ku tym, którzy są gotowi na miłość, tak często brnie w emocjonalne pułapki, w których nagrodą jest cierpienie? Odpowiedź tkwi w głęboko zakorzenionych mechanizmach psychologicznych, które splatają nasze najwcześniejsze doświadczenia z neurochemią mózgu, tworząc niebezpieczną alchemię pragnienia.
Aby zrozumieć ten fenomen, musimy cofnąć się do źródła – do naszej pierwszej relacji, jaką była więź z opiekunem. Jeśli opiekun był niekonsekwentny – raz czuły i dostępny, a raz chłodny lub nieobecny – dziecko uczy się fundamentalnej lekcji: miłość jest nieprzewidywalna. Aby ją zdobyć, trzeba się starać. Ta dynamika tworzy w mózgu ścieżkę neuronalną, która utrwala się jako schemat: „Pragnienie = Wysiłek = Nagroda”. Dla takiego dziecka, a później dorosłego, stabilna, przewidywalna miłość może wydawać się… nudna. Pozbawiona tego intensywnego cyklu napięcia i ulgi, który towarzyszy zdobywaniu czyjejś uwagi. Osoba niedostępna emocjonalnie staje się żywym ucieleśnieniem tego schematu. Jej chłód wywołuje bolesne napięcie (deficyt), a każdy drobny gest życzliwości – przysłowiowy „okruch” – staje się intensywną nagrodą, uwalniającą w mózgu dopaminę, neuroprzekaźnik odpowiedzialny za motywację i poszukiwanie nagrody. To nie jest miłość. To nałóg.
Na poziomie neurobiologii, ten proces przypomina mechanizm hazardu. Gracz przy maszynie nie wie, kiedy wypadnie wygrana. Ta niepewność, ta zmienność harmonogramu nagradzania, jest niezwykle skuteczna w utrzymywaniu zaangażowania. Osoba niedostępna działa na tej samej zasadzie. Jej nieprzewidywalność – czasem ciepły SMS, a potem dni ciszy – utrzymuje nas w stanie ciągłej czujności i nadziei. Mózg, zalany dopaminą za każdym razem, gdy otrzymamy ten „okruch”, uczy się: „Poszukiwanie tej osoby = potencjalna nagroda”. System nagrody jest aktywowany nie przez samą osobę, ale przez akt jej zdobywania. Gdyby ta osoba nagle stała się w pełni dostępna i oddana, magia pryska. Niepewność znika, a wraz z nią ten intensywny, choć wyniszczający, rollercoaster emocji. Nagroda traci na wartości, ponieważ nie wymaga już wysiłku.
Kolejnym potężnym czynnikiem jest projekcja. Osoba niedostępna jest często pustym ekranem, na który rzutujemy nasze najgłębsze fantazje i niespełnione potrzeby. Ponieważ tak mało o niej wiemy (bo się nie otwiera), możemy sobie wyobrazić, że jest idealna – że posiada wszystkie te cechy, których brakuje nam samym lub których pragniemy w partnerze. Ona nie jest sobą. Staje się symbolem – wyidealizowanym wybawcą, który, gdy tylko uda nam się go „zdobyć”, uleczy wszystkie nasze rany i uczyni nas wreszcie kompletnymi. To iluzja, ale niezwykle potężna. Prawdziwy, dostępny człowiek, ze swoimi wadami, słabościami i codziennymi nudami, nie ma szans w konkurencji z tym fantazyjnym, doskonałym bytem.
Nie bez znaczenia jest też kwestia poczucia własnej wartości. Dla osoby, która głęboko w sobie wątpi w swoją wartość, zdobycie kogoś niedostępnego może wydawać się ostatecznym potwierdzeniem, że jest się kimś wyjątkowym. Myślimy: „Skoro udało mi się zdobyć uwagę kogoś, kogo nikt inny nie mógł mieć, to musi to znaczyć, że jestem naprawdę wartościowy”. To zewnętrzna lokacja poczucia własnej wartości. Nasza samoocena staje się zakładnikiem czyjejś kapryśnej uwagi. To niebezpieczna gra, w której im bardziej nas odtrącają, tym bardziej czujemy się mali, i tym silniejsza staje się nasza determinacja, by zdobyć ich uznanie, by udowodnić sobie (i światu), że jednak jesteśmy warci miłości. To błędne koło, w którym odrzucenie nie zniechęca, a tylko napędza pragnienie.
Wreszcie, istnieje czynnik, który można nazwać „urokiem trudności”. W kulturze masowej, od romantycznych ballad po dramaty filmowe, miłość jest często przedstawiana jako walka, jako coś, na co trzeba „zasłużyć”, co trzeba „zdobyć”. Spontaniczna, wzajemna i łatwa relacja jest postrzegana jako mniej romantyczna, mniej „epicka” niż ta pełna przeszkód i cierpienia. Jesteśmy kulturowo warunkowani, by wierzyć, że to, co przychodzi z trudem, musi być więcej warte. Osoba niedostępna idealnie wpasowuje się w ten narracyjny schemat „walki o miłość”, nadając naszemu życiu poczucie dramaturgii i celu, nawet jeśli jest to cel iluzoryczny i destrukcyjny.
Wyjście z tej matni wymaga bolesnej, ale wyzwalającej świadomości. Musimy zadać sobie pytanie: „Czy kocham tę osobę, czy kocham dramat i intensywność, która jej towarzyszy? Czy kocham ją, czy kocham wyzwanie i poczucie triumfu, które odczuwam, gdy uda mi się zdobyć jej odrobinę uwagi?”. Musimy odróżnić miłość od obsesji. Miłość chce dobra drugiej osoby, kwitnie w atmosferze wzajemności i bezpieczeństwa. Obsesja chce posiadać, karmi się niepewnością i cierpieniem.
Kluczem do uwolnienia się jest przeniesienie energii z zewnątrz do wewnątrz. Zamiast szukać potwierdzenia swojej wartości w oczach niedostępnej osoby, musimy zbudować je w sobie. Inwestować w relacje, które są wzajemne i zdrowe, nawet jeśli początkowo wydają się mniej „ekscytujące”. Zrozumieć, że spokój nie jest nudą, a wolnością. A najtrudniejsze: pogodzić się z tym, że prawdziwa miłość nie wymaga walki. Pojawia się tam, gdzie dwa wolne serca spotykają się nie po to, by się dopełniać, ale by dzielić się swoją pełnią. I choć droga do takiej miłości może wymagać konfrontacji z naszymi najgłębszymi ranami i schematami, to prowadzi do celu, który jest wart każdego wysiłku – do relacji, która dodaje nam skrzydeł, zamiast je podcinać.
Rozpad związku zwykle nie należy do łatwych, nawet jeśli wina wyłącznie leży po jednej ze stron, to jednak taki moment daje się we znaki obojgu. W końcu wspólne lata razem nie pójdą tak szybko w zapomnienie, chyba że wrócimy do życia, godząc się z tym, co było nieuniknione i poszukamy nowej połowy. Związki się rozpadają, co w dzisiejszych czasach nikogo nie dziwi, jednak na serwisach randkowych można poznać ludzi całkiem posobnych do nas. Im więcej cech wspólnych, marzeń i celów do zrealizowania, tym związek ma szansę stać się tym właściwym i na zawsze. Największą szansę na wyjątkowo udany i niemal pozbawiony sprzeczek związek ma taki, w którym oboje partnerów dąży do tego samego. Poprzez serwis randkowy możemy poznać kogoś, kto tak, jak my nie może znaleźć połowy, bo ma zbyt specyficzne zainteresowania, jest nieśmiałą osobą lub też nie ma szczęścia do ludzi i związków. Serwisy te odmieniły życie nie jednego singla. Na randce warto oczywiście pozostać w pełni sobą, aby partner wiedział dokładnie o nas wszystko. Zaufaniem i szczerością budowane są najlepsze związki.