Jakiś czas temu mój znajomy, korzystając z portali internetowych, zaczął umawiać się na randki. Znane nam były jego poprzednie, niezobowiązujące związki. Stwierdził, że tym razem znalazł prawdziwą miłość-dzięki aplikacji w telefonie. Nie chciało nam się wierzyć, myśleliśmy, że z takich rzeczy korzystają tylko 40 latki po przejściach i 50 latki szukające na nowo miłości. Zwłaszcza że w obecnych czasach jedyne, o czym się głównie słyszy to kolejne rozwody. Jednakże dla naszego kolegi sprawa potoczyła się zgoła inaczej. Poznaliśmy jego wybrankę po tym, gdy jak się okazało kolejne niewinne randki, zaowocowały pojawieniem się dzieciątka w łonie jego wybranki. Myśleliśmy, że kolega zwariuje, lub ucieknie za granicę, jednak on miał inny plan. W ramach świątecznego prezentu z okazji Bożego Narodzenia wręczył swojej wybrance i przyszłej matce swojego dziecka zaręczynowy pierścionek, który ta z wdzięcznością przyjęła. Aktualnie para szuka nowego mieszkania. Cały czas jesteśmy w lekkim szoku, ale jak widać randkowanie w sieci czasem ma zaskakujący finał.
Tak to już jest, że kryzysowe sytuacje, większe lub mniejsze niepowodzenia, są często najlepszym testem przyjaźni. To w przysłowiowej biedzie jesteśmy w stanie stwierdzić, a właściwie przekonać się, na kogo tak naprawdę możemy liczyć. I czy rzeczywiście są to ci, których dotychczas nazywaliśmy przyjaciółmi?
Czasem bowiem okazuje się, że po prostu mylimy się w tej kwestii... A to, co w naszym mniemaniu jest prawdziwe, głębokie i niezmienne, tak naprawdę okazuje się być dość iluzoryczne, kruche i zależne od wielu czynników. Na przykład od tego, czy dobrze nam się wiedzie.
Sukces, powodzenie, pieniądze, działają bowiem niczym towarzyski magnes. I na odwrót - porażki, potknięcia, problemy, mogą niekiedy przybierać znamiona dżumy czy też trądu. W każdym razie działanie jest podobne - ludzie w takich sytuacjach odwracają się od siebie, unikają się nawzajem. Dosłownie i w przenośni chcą uciec jak najdalej od czegoś niewygodnego, nieprzyjemnego, czegoś, wobec czego są bezradni. Smutna to prawda, ale nierzadko zdarza się, że tak właśnie ludzka psychika funkcjonuje, takie są powszechne zachowania i reakcje. Takich też możemy mieć tzw. przyjaciół - tylko na te dobre dni...
Latami możemy żyć w słodkiej ułudzie i błogim poczuciu szczęścia, myśląc, że otaczają nas ludzie szczerzy, życzliwi, lojalni. Jest tak do momentu, gdy wydarzy się coś niepomyślnego. Wówczas życie w brutalny sposób weryfikuje nasze idylliczne wyobrażenia o przyjaźni. Niestety, ta weryfikacja często nie wypada najlepiej i kończy się rozczarowaniem. Na ogół kończy się też wtedy sama przyjaźń...
Okazuje się jednak, że do tego, by doszło do katastrofy w przyjacielskich relacjach, czasem nie potrzeba jakichś spektakularnych wydarzeń. Bywa, że wystarczy upływ czasu i odległość, by najpierw rozluźnić, a następnie niemal całkowicie zniszczyć niegdyś tak - wydawałoby się - mocne przyjacielskie więzi...
Tak zwyczajnie. Po prostu. Niemal niezauważalnie.
Nie bez przyczyny przecież mówi się, że przyjaźń jest niczym piękny, pełen różnokolorowych, pachnących kwiatów ogród, o który trzeba należycie dbać. Jeśli oczywiście zależy nam, by zachować to piękno na dłużej...
Naprawdę dobrze jest mieć na każdym etapie życia kogoś, z kim swobodnie się rozmawia, kogoś, w czyim towarzystwie świetnie się czujemy, na kim możemy polegać. Kogoś bliskiego po prostu.
Zmieniamy się, dojrzewamy, przemieszczamy się z miejsca na miejsce. Zmieniają się także ludzie wokół nas. W miejsce tych, którzy kiedyś byli dla nas bardzo ważni, pojawiają inni. Niby normalna kolej rzeczy. Często tak właśnie bywa. A jednak zdarzają się takie przyjaźnie, które są w stanie przetrwać wszystko - nic nie może ich zniszczyć. Ani odległość w czasie, ani też w przestrzeni. Wręcz przeciwnie, to nawet cementuje, umacnia przyjaźń. I to jest piękne, wyjątkowe, w takiej wieloletniej relacji bratnich dusz jest prawdziwa magia i niepowtarzalny urok.
Bo czyż nie cudownie jest spotkać się po latach, przegadać pół nocy przy butelce dobrego wina i w trakcie tej rozmowy usłyszeć od przyjaciela: mam wrażenie, że rozmawialiśmy wczoraj, nic się nie zmieniło, tak samo dobrze się rozumiemy - tak, jak kiedyś, jak zawsze...
Pierwsze randki obok egzaminów to najbardziej stresujące sytuacje, z jakimi przyjdzie nam zmierzyć się w życiu. Nic w tym dziwnego, w końcu od tego, jak pójdą, może zależeć przyszłość naszej relacji. Chcemy wypaść jak najlepiej, a przez to bardziej skupiamy się na nie popełnieniu błędów i w konsekwencji faktycznie popełniamy ich więcej. Nie oznacza to jednak, że nie mamy sposobów, żeby radzić sobie ze stresem w takiej sytuacji.
Dowiedz się czegoś o drugiej osobie
Idąc na pierwszą randkę, wypadałoby wiedzieć o danej osobie trochę więcej, niż tylko imię i to jak wygląda jej zdjęcie profilowe na portalu randkowym. Wielu z nas rozmawia albo wymienia wiadomości przed pierwszym spotkaniem się w realu, ale często zdarza się, że są to zwykłe small talki i nie rozmawiamy o czymś poważniejszym. Przez to możemy nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, jak mało wiemy o danej osobie albo jak dużo z tego, co wiemy, jest w rzeczywistości zupełnie nieistotne. Jeśli nie będziemy mieć punktów zaczepienia, nie będziemy wiedzieć, od czego rozpocząć rozmowę i jak ją utrzymać, a to zdecydowanie nie pomoże nam w ograniczeniu stresu.
Miej przygotowany pełny plan
Jeśli to Ty zapraszasz na pierwszą randkę i to Ty ją organizujesz, zrób wszystko, żeby plan był dla Ciebie jak najjaśniejszy i z góry dokładnie określony. Jeśli wiesz, że pierwsza randka będzie Cię stresować, niepotrzebnie będzie dodawać sobie kolejnego czynnika w postaci niewidzenia, jaki będzie kolejny punkt programu. Im bardziej pewny będziesz tego, co chcesz robić i gdzie chcesz zabrać swoją przyszłą drugą połówkę, tym łatwiej będzie Ci poradzić sobie ze stresem i znacznie go zmniejszyć. Jasny plan nie tylko da Ci poczucie stabilności, ale do tego będziesz miał coś, do czego będziesz mógł odnieść się w chwili, w której zupełnie się zgubisz.
Nie rób niczego na siłę
Nie zmuszaj się do niczego, nie jedz jedzenia, które Ci nie smakuje, nie zgadzaj się na wyjście w miejsce, do którego zupełnie nie chcesz iść. Wychodzenie poza swoją strefę komfortu z drugą połówką jest fajne, ale tylko, kiedy ta druga połówka jest dla nas kimś naprawdę bliskim, z kim czujemy się komfortowo. Nie ma mowy o takiej relacji na pierwszej randce. Dlatego jeśli osoba, która Cię zaprosiła, proponuję Ci wyjście gdzieś, gdzie nie chcesz iść, po prostu powiedz, że nie masz na to ochoty. To nie tylko pozwoli Ci nie stresować się dodatkowo, ale da znak osobie, z którą jesteś na randce, że ta konkretna czynność nie należy do twoich ulubionych.