portal randkowy smartpage.pl
Zdjęcie na portalu randkowym
Zdjęcie na portalu randkowym
Zdjęcie na portalu randkowym
Zdjęcie na portalu randkowym
Płeć: Mężczyzna Imię: Nie podano Wiek:29 Wzrost: 181 Sylwetka:Nie podano Dzieci: Nie podano Wykształcenie:Nie podano Województwo: Kujawsko-pomorskie Miasto: Toruń Styl:Nie podano Mieszkam:Nie podano Szukam tutaj:Nie podano Pierwsza randka:Nie podano Znak zodiaku:Nie podano

Nasz Portal Randkowy Czeka Na Opis Osoby na Portalu

nieprzyzwoity optymista skryty wrażliwy

Znasz to uczucie? Spotykasz kogoś, kto wydaje się mieć wszystko: urok, inteligencję, tajemniczość. Jest jednak jeden problem – jest emocjonalnie nieuchwytny. Jego uwagę trzeba zdobywać, jego przychylność wymaga wysiłku, a jego serce wydaje się twierdzą nie do zdobycia. I paradoksalnie, im bardziej jest niedostępny, tym silniejsza staje się twoja fascynacja. Myślisz o nim non-stop, analizujesz każde słowo, każde spojrzenie. To, co w zdrowym związku byłoby czerwonym światłem, tutaj staje się paliwem dla obsesji. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego ludzki umysł, zamiast kierować się ku tym, którzy są gotowi na miłość, tak często brnie w emocjonalne pułapki, w których nagrodą jest cierpienie? Odpowiedź tkwi w głęboko zakorzenionych mechanizmach psychologicznych, które splatają nasze najwcześniejsze doświadczenia z neurochemią mózgu, tworząc niebezpieczną alchemię pragnienia.

Aby zrozumieć ten fenomen, musimy cofnąć się do źródła – do naszej pierwszej relacji, jaką była więź z opiekunem. Jeśli opiekun był niekonsekwentny – raz czuły i dostępny, a raz chłodny lub nieobecny – dziecko uczy się fundamentalnej lekcji: miłość jest nieprzewidywalna. Aby ją zdobyć, trzeba się starać. Ta dynamika tworzy w mózgu ścieżkę neuronalną, która utrwala się jako schemat: „Pragnienie = Wysiłek = Nagroda”. Dla takiego dziecka, a później dorosłego, stabilna, przewidywalna miłość może wydawać się… nudna. Pozbawiona tego intensywnego cyklu napięcia i ulgi, który towarzyszy zdobywaniu czyjejś uwagi. Osoba niedostępna emocjonalnie staje się żywym ucieleśnieniem tego schematu. Jej chłód wywołuje bolesne napięcie (deficyt), a każdy drobny gest życzliwości – przysłowiowy „okruch” – staje się intensywną nagrodą, uwalniającą w mózgu dopaminę, neuroprzekaźnik odpowiedzialny za motywację i poszukiwanie nagrody. To nie jest miłość. To nałóg.

Na poziomie neurobiologii, ten proces przypomina mechanizm hazardu. Gracz przy maszynie nie wie, kiedy wypadnie wygrana. Ta niepewność, ta zmienność harmonogramu nagradzania, jest niezwykle skuteczna w utrzymywaniu zaangażowania. Osoba niedostępna działa na tej samej zasadzie. Jej nieprzewidywalność – czasem ciepły SMS, a potem dni ciszy – utrzymuje nas w stanie ciągłej czujności i nadziei. Mózg, zalany dopaminą za każdym razem, gdy otrzymamy ten „okruch”, uczy się: „Poszukiwanie tej osoby = potencjalna nagroda”. System nagrody jest aktywowany nie przez samą osobę, ale przez akt jej zdobywania. Gdyby ta osoba nagle stała się w pełni dostępna i oddana, magia pryska. Niepewność znika, a wraz z nią ten intensywny, choć wyniszczający, rollercoaster emocji. Nagroda traci na wartości, ponieważ nie wymaga już wysiłku.

Kolejnym potężnym czynnikiem jest projekcja. Osoba niedostępna jest często pustym ekranem, na który rzutujemy nasze najgłębsze fantazje i niespełnione potrzeby. Ponieważ tak mało o niej wiemy (bo się nie otwiera), możemy sobie wyobrazić, że jest idealna – że posiada wszystkie te cechy, których brakuje nam samym lub których pragniemy w partnerze. Ona nie jest sobą. Staje się symbolem – wyidealizowanym wybawcą, który, gdy tylko uda nam się go „zdobyć”, uleczy wszystkie nasze rany i uczyni nas wreszcie kompletnymi. To iluzja, ale niezwykle potężna. Prawdziwy, dostępny człowiek, ze swoimi wadami, słabościami i codziennymi nudami, nie ma szans w konkurencji z tym fantazyjnym, doskonałym bytem.

Nie bez znaczenia jest też kwestia poczucia własnej wartości. Dla osoby, która głęboko w sobie wątpi w swoją wartość, zdobycie kogoś niedostępnego może wydawać się ostatecznym potwierdzeniem, że jest się kimś wyjątkowym. Myślimy: „Skoro udało mi się zdobyć uwagę kogoś, kogo nikt inny nie mógł mieć, to musi to znaczyć, że jestem naprawdę wartościowy”. To zewnętrzna lokacja poczucia własnej wartości. Nasza samoocena staje się zakładnikiem czyjejś kapryśnej uwagi. To niebezpieczna gra, w której im bardziej nas odtrącają, tym bardziej czujemy się mali, i tym silniejsza staje się nasza determinacja, by zdobyć ich uznanie, by udowodnić sobie (i światu), że jednak jesteśmy warci miłości. To błędne koło, w którym odrzucenie nie zniechęca, a tylko napędza pragnienie.

Wreszcie, istnieje czynnik, który można nazwać „urokiem trudności”. W kulturze masowej, od romantycznych ballad po dramaty filmowe, miłość jest często przedstawiana jako walka, jako coś, na co trzeba „zasłużyć”, co trzeba „zdobyć”. Spontaniczna, wzajemna i łatwa relacja jest postrzegana jako mniej romantyczna, mniej „epicka” niż ta pełna przeszkód i cierpienia. Jesteśmy kulturowo warunkowani, by wierzyć, że to, co przychodzi z trudem, musi być więcej warte. Osoba niedostępna idealnie wpasowuje się w ten narracyjny schemat „walki o miłość”, nadając naszemu życiu poczucie dramaturgii i celu, nawet jeśli jest to cel iluzoryczny i destrukcyjny.

Wyjście z tej matni wymaga bolesnej, ale wyzwalającej świadomości. Musimy zadać sobie pytanie: „Czy kocham tę osobę, czy kocham dramat i intensywność, która jej towarzyszy? Czy kocham ją, czy kocham wyzwanie i poczucie triumfu, które odczuwam, gdy uda mi się zdobyć jej odrobinę uwagi?”. Musimy odróżnić miłość od obsesji. Miłość chce dobra drugiej osoby, kwitnie w atmosferze wzajemności i bezpieczeństwa. Obsesja chce posiadać, karmi się niepewnością i cierpieniem.

Kluczem do uwolnienia się jest przeniesienie energii z zewnątrz do wewnątrz. Zamiast szukać potwierdzenia swojej wartości w oczach niedostępnej osoby, musimy zbudować je w sobie. Inwestować w relacje, które są wzajemne i zdrowe, nawet jeśli początkowo wydają się mniej „ekscytujące”. Zrozumieć, że spokój nie jest nudą, a wolnością. A najtrudniejsze: pogodzić się z tym, że prawdziwa miłość nie wymaga walki. Pojawia się tam, gdzie dwa wolne serca spotykają się nie po to, by się dopełniać, ale by dzielić się swoją pełnią. I choć droga do takiej miłości może wymagać konfrontacji z naszymi najgłębszymi ranami i schematami, to prowadzi do celu, który jest wart każdego wysiłku – do relacji, która dodaje nam skrzydeł, zamiast je podcinać.

Właściwa komunikacja w związku to bardzo ważny i często zaniedbywany element. Na początku, gdy kobieta i mężczyzna poznają się, rozmawiają ze sobą praktycznie o wszystkim, są siebie bardzo ciekawi. Opowiadają, więc sobie wydarzenia z przeszłości, mówią o rodzinie, znajomych a także wymieniają się poglądami. W miarę lepszego poznawania się i budowania bliskości para zaczyna rozmawiać o rzeczach osobistych a wiec o uczuciach, emocjach i o tym, co boli. W dobrze rokującym związku pojawiają się też rozmowy na temat oczekiwań, co do drugiej osoby. Jeśli mówimy otwarcie o tym, co nam się nie podoba, czego nam brakuje, potrafimy siebie konstruktywnie krytykować i nie obrażać się przy tym, to taki związek zapowiada się naprawdę dobrze. Problem tkwi jednak w tym, że pary, które przez pierwsze lata bycia razem doskonale się rozumiały z czasem niekiedy zatracają zdolność wzajemnej komunikacji. Wynika to najczęściej z faktu, ze jesteśmy zapracowani, zabiegani, mamy różne problemy zawodowe czy rodzinne i często nie mamy ani czasu ani chęci żeby rozmawiać. Jest to podstawowym błędem, bo sprawy niewyjaśnione, niedopowiedziane nawarstwiają się i rodzą negatywne emocje. Komunikacja szwankuje także wszędzie tam gdzie do związku wdarła się rutyna. Po latach często jesteśmy znużeni, przyzwyczajamy się do tego, co mamy i wydaje nam się, że uczucia są wieczne. Tymczasem, jeśli nie dbamy o drugą osobę, nie staramy się jej zaskakiwać i umilać życia to związek często obumiera. Pierwszym tego sygnałem są częstsze kłótnie. Właśnie wtedy dostrzegamy, że komunikacja w związku dawno nie jest już taka jak być powinna. Kiedyś rozumieliśmy się bez słów a teraz są ciągłe nieporozumienia. Nie należy jednak załamywać rąk, bo nad polepszeniem komunikacji zawsze można popracować. Jeśli nie radzimy sobie sami warto wybrać się do dobrego psychologa. Terapia małżeńska pozwoliła wielu parom wrócić na drogę porozumienia i z powrotem czerpać radość z bycia razem. Nie zaniedbujemy więc komunikacji w związku, bo to właśnie ona decyduje o tym, czy czujemy się dobrze z daną osobą.

Czy istnieje związek pomiędzy tym, jak się zachowujemy, a tym, co jemy? Z badań przeprowadzonych w ostatnich latach wynika, że taki związek nie tylko istnieje, ale jest bardzo silny. Co jeść, by uporać się z agresją? Jaka dieta może pomóc tym, których zawodzą nerwy? Oto kilka porad dla tych, którzy za pomocą zmian w diecie chcą pokonać swoje nerwy i uporać się ze swym gniewem i agresją.
Jak wynika z badań, jednym z największych problemów związanych z agresją okazuje się alkohol. Jeśli chcemy panować nad swoimi nerwami, powinniśmy z niego zrezygnować. A co z innymi produktami spożywczymi? I one mają ogromne znaczenie. Zdrowa dieta, która pomoże nam w walce z agresją, powinna składać się głównie z pełnoziarnistych produktów zbożowych oraz ze świeżych owoców i warzyw. Unikać należy za to kawy, herbaty oraz produktów z jasnej mąki. Agresywnym zachowaniom mogą sprzyjać też słodycze. Jak to możliwe? Z badań wynika, że im wyższe stężenie cukru w organizmie człowieka, tym większa jego skłonność do agresywnych zachowań.